UWAGA!
W tym rozdziale pojawią się przekleństwa.
Osoby nie lubiące czytać takich słów, bardzo przepraszam.
A, i rozdział ogólnie może sprawiać wrażenie "z dupy", za co także przepraszam.
___________________________________________________________________
-Ty jesteś Matt, Matt Blackwater?- zapytała nas postać stojąca dalej za nami. Z tonu głosu rozpoznałem że to mężczyzna. Spojrzałem na Nathana, potem na Lenę i razem w trójkę obróciliśmy się. Wstaliśmy z ławki i stanęliśmy przed mężczyzną. Przed nami stał starszy człowiek z wyraźnymi zmarszczkami na twarzy, jak i na rękach. Jego oczy były koloru zielonego, chociaż może bardziej szmaragdowego. Włosy miał siwe a ścięty był niczym mnisi z zakonu Franciszkanów. Gdy tylko spojrzał mi prosto w oczy, poczułem lekki ból. Syknąłem i mężczyzna znów spuścił wzrok.
- Przepraszam, do tej pory nie umiem tego kontrolować.- powiedział cofając się o krok. Po chwili przypomniało mi się, że zadał mi wcześniej pytanie.
- Ta, tak. Jestem Matt Blackwater, ale skąd mnie pan zna? Nigdy pana nie widziałem.
- Czyli wymazała wszystkie wspomnienia, dobrze.- mężczyzna przytaknął swoim słowom i znów spojrzał mi w oczy. Tym razem nic nie poczułem, jedynie jego wzrok.
- Teraz możesz sobie że jestem wariatem lub czymś w tym rodzaju, ale jestem twoim, waszym... dziadkiem.- zrobiłem wielkie oczy i spojrzałem zdezorientowany na Nathana. Ten także był zaskoczony. Niedawno przerabiał ze mną podobny epizod. Po chwili zaśmialiśmy się głośno i jakoś tak śmialiśmy się jak oszalali. Jedynie Lena miała poważny wyraz twarzy. Obróciła się i odeszła o kilka kroków od nas. Starzec także miał kamienną twarz. Wcale się nie przejął, że razem z Nathanem go w tej chwili wyśmiewamy. Wręcz przeciwnie. Jego twarz przybrała znany mi wyraz twarzy. Zrozumienie. Wiedział że tak zareagujemy.
- Masz, znaczy, ma pan na to jakieś, no nie wiem... dowody?- zapytał Nathan z lekkim rozbawieniem.
- Nie wiem czy to można uznać jako dowody. Zacznijmy od początku. Nazywam się Joseph Patterson i byłem mężem Gwendolyn Patterson, waszej babci.
- Skąd znasz jej imię?- zapytałem a raczej warknąłem zdenerwowany. Może wcześniej było zabawnie, ale teraz robi się poważnie.
- Ponieważ...
- Z resztą, mniejsza z tym. I co? Myśli pan że teraz tak panu uwierzę? Och przybył mój dziadek, którego za cholery nie pamiętam?! Myli się pan. Może i ma pan to samo nazwisko co moja świętej pamięci babcia, ale to nie znaczy że może pan mówić ze był jej mężem, do cholery! A poza tym, ona jak i moja mama, opowiadały mi o dziadku. I wie pan co? Był kawałem skurwysyna. Zostawił babcię gdy urodziła się moja mama i Derek, jej brat.
- Aż tak ci Eva z Gwendolyn nakłamały ci na mnie? Przecież Gwen doskonale wiedziała czemu odchodzę! To prawda, po moim odejściu kazałem jej zmienić lub usunąć wszelkie wspomnienia o mnie! Nie moja wina że w tamtym momencie ważniejsze było...- starzec przerwał w pół zdania i ugryzł się w język. Prychnąłem i spojrzałem na niego.
- Co takiego ważnego było od żony w ciąży, spodziewającej się porodu?!- krzyknąłem mu prostow w twarz i nie wiedzieć kiedy, stałem tuż obok jego. Nathan podszedł do mnie i odciągnął do tyłu.
- Nieważne. I tak byś nie zrozumiał.- mężczyzna spuścił głowę.
- W takim razie uważam naszą rozmowę za zakończoną. I prosiłbym, aby pan już więcej nie zaczepiał mego brata, ani mnie, ani nikogo kogo znamy.- powiedział Nath i razem z nim oddaliliśmy się od starego i podeszliśmy do Leny. Była nieobecna. Błądziła gdzieś wzrokiem, a gdy stanąłem przed nią, otrząsnęła się.
- Wszystko gra?- zapytałem patrząc na nią z troską.
- Tak, tak. Chodźmy już. Dziewczyny i Tyler będą czekali przy wejściu do parku.- powiedziała śląc mi promienny uśmiech. Wydawało się, że serio z nią wszystko w porządku, więc złapaliśmy się za rękę i we trójkę poszliśmy w kierunku wejścia.
Tak jak Lena nam powiedziała, Iss, Emilly i Tyler czekali na nas przy wejściu. Byli bardzo weseli, gdy zobaczyli Nathana po tylu dniach. Zaproponowałem żebyśmy poszli wszyscy do jakiegoś baru, typu McDonadl czy KFC. Zawsze tam lubiliśmy przesiadywać. Zgodzili się i poszliśmy do pierwszego zaproponowanego przeze mnie lokalu. Tam na spokojnie porozmawialiśmy i pożartowaliśmy o napchaniu w siebie fastfood'u nie mówiąc. Gdy wybiła godzina 22.15, razem z Nathanem pożegnaliśmy się z towarzystwem i poszliśmy do domu.
Gdy przekroczyliśmy próg korytarza, łączącego się z kuchnią zobaczyłem jak ciocia siedzi na sofie w salonie z jakimś zdjęciem w ręce. Nathan poszedł w kierunku lodówki a ja podszedłem do Madge. Oglądała właśnie zdjęcie babci Gwen. Zrobiła je dosłownie kilka godzin przed śmiercią babci. Wyglądała tak ślicznie na fotografii. Tak beztrosko, tak spokojnie. Cóż, nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie na ciebie czas. Ciotka właśnie przejechała palcem po zdjęciu i zaczęła płakać. Usiadłem obok niej i przytuliłem. Wiedziałem że przeżywa śmierć babci, ale nie że aż tak. Też za nią tęsknię ale trzeba żyć dalej. Potuliliśmy się z ciocią i razem z Nathanem, który obserwował sytuację z
krzesła w kuchni, poszliśmy na górę.
- Matt, może to dziwnie zabrzmi ale... czy opowiesz mi coś o twoich rodzicach? Znaczy moich, znaczy naszych, no wiesz o co chodzi.- zapytał zamykając za sobą drzwi do mojego pokoju. Usiadłem przy oknie, a mój brat na przeciwko mnie, czyli na łóżku. Oczywiście Mike wypełzł z pod niego i usiadł obok mnie a następnie wskoczył na Nathana i położył mu się na kolanach.
- Polubił cię.- powiedziałem po chwili ciszy, wskazując na psa.- Coś o rodzicach... Zależy co chcesz usłyszeć.
- Dlaczego mnie oddali, a ciebie zatrzymali?- zamurowało mnie. Spojrzałem na niego bardzo zdziwionym wzrokiem, lecz on wydawał się pytać na serio. Mrugnąłem kilkakrotnie i przełknąłem ciężko ślinę.
- Skąd mam to niby wiedzieć?
- Sam mówiłeś że śnią ci się, więc zakładam że powiedzieli dlaczego to zrobili i teraz chcę to wiedzieć.- przetarłem oczy a następnie całą twarz. Wydałem z siebie ciche jąknięcie i złapałem się ręką za głowę.
- Skoro tego chcesz, nie odmówię. Gdy przyśnili mi się wtedy, gdy powiedzieli kto jest moim bratem, zapytałem o to samo o co ty teraz mnie.- znów nerwowo przełknąłem ślinę.- I powiedzieli że to było dla naszego dobra. Kilka dni później, akurat wtedy gdy wypuścili mnie z lecznicy, znów mi się przyśnili. Powiedziałem że wiesz o tym, że jesteśmy rodziną i znów zapytałem dlaczego to zrobili. Lecz nie odpowiedzieli nic, a sen się urwał.- podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Wydawał się zagubiony w tym wszystkim. No i się nie dziwię. Sam byłem skołowany po tym jak powiedzieli że rozdzielali nad mając na celu nasze dobro, lecz kto normalny tak robi?! Sam nie znałem na to odpowiedzi. Nastała cisza, którą przerywał sapiący przez sen Mike i odgłos naszego oddychania.
- Idę do siebie.- Nathan zmarszczył czoło i wyszedł z pokoju. Chyba nie do końca wierzył że rozdzielono nas dla naszego bezpieczeństwa. Ale powiedziałem mu to, co powiedzieli mi rodzice. Przecież nie okłamywałbym go. Zerknąłem na zegarek. Była 23.00. Ściągnąłem z siebie ubrania i rzuciłem się na łóżko, przykryłem kołdrą i zasnąłem.
- Evo, chodź na chwilę. Musimy porozmawiać.- usłyszałem kobiecy głos dobiegający zza ściany. Podszedłem tam i spojrzałem w kierunku dobiegającego wcześniej polecenia. Zobaczyłem kobietę o siwych, krótkich włosach ubraną w niebieską garsonkę i białe buty na płaskiej podeszwie. Gdy się obróciła, zamurowało mnie. To była babcia Gwen. Ale, przecież nie żyła, więc jak... No tak, przecież to sen. Po chwili usłyszałem za sobą kroki. Obróciłem się i ujrzałem mamę. Przeszła przeze mnie, dosłownie, i podeszła do babci.
- O czym chcesz mówić? Za chwilę wychodzę.
- O twoich dzieciach. Wiesz że za dwa dni jest Noc Połączenia.
- Wiem. I dla twojej wiadomości razem z Adamem zajęliśmy się tym.
- Znasz moje zdanie w tej sytuacji. Jeden z chłopców powinien trafić do Sky'ów. Od zawsze chcieli mieć dziecko a w ten sposób będą je mieli.
- Wiesz co? Jesteś chora myśląc że oddam moje dziecko! Może to i nasi najlepsi przyjaciele, ale to moi synowie i ja decyduję co z nimi zrobię!- mama krzyknęła i po chwili w pokoju zaczął padać deszcz. Babcia jednym gestem przegnała wodę i chmury. To ona też była zaklinaczką? To by tłumaczyło słowa tego gościa z parku, gdy mówił że wymazała nam pamięć o nim.
- Tak, to twoi synowie lecz pomyśl o tym co stanie się im w Noc Połączenia. Jeśli nie będą od siebie na tyle daleko, żeby Węzły się osłabiły to może ich to zabić! Kochanie, ja wiem że to jest okrutne, oddać swoje dziecko, ale to jest jedyne wyjście w tej sytuacji. No nawet gdyby przeżyli połączenie to moc by ich zniszczyła! Żadna żywa istota nie może pomieścić w sobie mocy dwóch żywiołów, Evo! Dlatego błagam cię, jeśli chcesz by twoje dzieci żyły, oddaj jedno z nich Sky'om.- babcia podeszła do mamy i przytuliła ją mocno, gdyż ta zaczęła płakać. Następnie sen urwał się i obudziłem się. Od razu spojrzałem na zegarek. Była 3.49. Byłem spocony jak świnia! Cały się lepiłem od potu. Przeczesałem równie mokre od potu włosy i wstałem z łóżka. Podszedłem do okna i otworzyłem je. Poczułem jak lekki powiew wiatru biegnie po całym moim ciele. To było przyjemne, aczkolwiek lekko chłodnawe doznanie. Zamknąłem okno i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. Lecz ktoś już tam był, o czym świadczyło zapalone światło. Ziewnąłem i wszedłem do pomieszczenia. Przy stole siedział Nathan, trzymający się za głowę. Jego ciało dziwnie się trzęsło, jakby płakał. Usiadłem obok niego i klepnąłem lekko w plecy.
- Odejdź!
- Nie, dopóki nie powiesz mi czemu płaczesz. Pamiętasz nasz układ, zawsze mówimy sobie co nam na sercu leży. Więc, słucham bekso.- zaśmiałem się i poczułem jak Nathan wymierza mi kuksańca między żebra. Skrzywiłem się a ten się uśmiechnął.
- Ja ci dam beksę, pacanie.
- No więc czego ryczysz?
- Bo... miałem sen. I byłem tak ja, tyle że jako jakiś obserwator, nie jako uczestnik zdarzenia i dwie kobiety. Jedna była młoda, druga stara. I ta młoda Eva się nazywała.
- Jak nasza mama.- powiedziałem cichutko. Najwyraźniej mieliśmy ten sam sen.
- Powiedz mi, dlaczego to mnie oddali?- Nathan spojrzał mi prosto w oczy. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Bo kto wie co powiedzieć w takim momencie?
_____________________________________________________________
No, zgadzam się z wami. Wreszcie pojawił się rozdział. Długo przymierzałam się do napisania go i zajęło mi to jedną noc i dwa dni. No i są tego rezultaty, ale mam nadzieję że wyszło w miarę znośnie. I mogę wam powiedzieć, że w kolejnym rozdziale Matt i Nathan, dowiedzą się czemu musiano ich rozdzielić i czym jest Noc Połączenia.
No, więc piszcie co sądzicie, gdyż każdy komentarz jest bardzo budujący.
Pozdrawiam was!
Elfik Elen
Jak dawno cie nie bylo. o.o
OdpowiedzUsuńRozdzial ciekawy, wiec nie jecz mi tu kobieto. >.<
Tyle rzeczy sie dowiedziec. Poznali dzidka. Nathan to wgl ma super. Najpierw dowiaduje sie, ze jego przyjaciel to jego brat. Teraz dziadek...
I jeszcze ten sen...
Jezu tyle sie dzialo, a Ty mowisz, ze nudny. Byl mega. ♥
Pozdrawiam i weny xx
Miło mi że się podobało :)
UsuńTak, dawno mnie nie było, ale postaram się to zmienić :) Miałam dużo na głowie...
Dziękuje za komentarz :*
Zgadzam się z kole dżanką, przyjemny rozdział i ciekawy :)
OdpowiedzUsuńTyle się w życiu chłopaków dzieje, że aż nie zazdroszczę. Przynajmniej mają siebie nawzajem :)
Bardzo podoba mi się opis snu Matt'a, czegoś się dowiadujemy o losie rodziny. No i pojawienie się dziadka - witam pana ;)
Czekam na nn ^^
Ale że serio? Kurde, to cieszę się podwójnie że się podobało także tobie.
UsuńA szczerze myślałam że rozdział będzie taki niespójny bo najpierw dziadek, potem sen Matta... Bałam się że wyjdzie takie no "z dupy", że tak powiem. No ale skoro się podoba...
Dziękuję za komentarz :*
Ciekawe... Ja też się zastanawiam, czym kierowali się rodzice chłopaków... Serio :) Mam nadzieję, że to wyjaśnisz ;) Rozdział niezły ;) Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńDużo weny i żelków życzę
Żelcio
Dzięki za komentarz :*
UsuńZanim przeczytałam, wiedziałam, że gościu jest ich dziadkiem XD no, wiedziałam.
OdpowiedzUsuńNo i to jest właśnie to. "Nieważne" - i po rozmowie. Nienawidzę, gdy ktoś mówi nieważne, zamiast powiedzieć coś prosto z mostu D:
Ej, rozdział naprawdę był ciekawy. Nawet jeden z ciekawszych u ciebie! Podobał mi się C: ten sen szczególnie. Współczucia Nathanowi :c akurat musiało trafić na niego *sniff sniff*
Też tego nie nawiedzę, więc tego użyłam. Przecież to było by zbyt nudne, gdyby dziadek powiedział czemu odszedł od Gewn.
UsuńDziękuje za komentarz :*
Ohh
OdpowiedzUsuńOhhh
Ohh
Boski rozdział
Jest ich dziadkiem coś tak czułam
Czekam nn :*
Aqua
Ps. Zapraszam na 16 http://aquasenshi.blogspot.com/
Dzięki wielkie za komentarz :**
UsuńPostaram się zajrzeć przy odrobinie czasu :)