poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 26



      Jest już godzina 15.30. Odkładam torbę w korytarzu i wychodzę z domu, kierując się do domu Leny. Przecież dzisiaj zaczyna codzienne uzdrawianie Nathana. Mam nadzieję że to w czymś pomoże, bo jak nie to kolejny członek mojej rodziny przejdzie na tamten świat, czego bardzo nie chcę. Sam postaram się jakoś pomóc, lecz moje moce uzdrawiania są bardzo ograniczone i w tej chwili potrafię jedynie zasklepić małą ranę po zacięciu czy coś a nie, ranę po wbiciu sztyletu w brzuch a dodatkowo cofnąć zakażenie. Niee, to już wyższa szkoła jazdy, którą ogarnia Lena, więc puki co ona będzie to robiła a ja będę jedynie donosił wodę lub coś. Zastanawiam się właściwie, czemu od razu nie zgarnąłem jej do mnie. Przecież zostawilibyśmy swoje rzeczy u mnie i z mojego domu jest o wiele bliżej do lecznicy, niż od Leny. No ale cóż, za głupotę trzeba płacić. Z racji tego że jestem w jakiejś jednej czwartej trasy, wyciągnąłem słuchawki z kieszeni, podłączyłem do komórki i włączyłem odtwarzać muzyki. Po chwili zaczął padać deszcz. Świetnie, a ja nie mam ani kaptura, ani parasola. Zacząłem biec do pobliskiego przystanku. Dotarłem tam w dwie, może trzy minuty i usiadłem na ławce. Byłem cały mokry, a niby mały deszczyk padał. Pogoda potrafi być zwodnicza. Mimo że lubiłem taką pogodę, to teraz zaczynam jej powoli nienawidzić. I jak na nieszczęście, zaczął wiać wiatr. No, w końcu mamy jesień, to czego ja się dziwię... Zrobiło mi się odrobinę zimno, więc postanowiłem trochę się poruszać, a wyszło co do czego że wyciągnąłem słuchawki z uszu, schowałem je do kieszeni i pobiegłem do domu Leny. Im byłem bliżej, tym bardziej robiło mi się zimno. Dziwne, nawet bardzo.
      Gdy w końcu dobiegłem do celu, powiał tak silny i zimny wiatr, że powaliło mnie na kolana a pogoda po chwili wyładniała, to znaczy, deszcz przestał padać i wyszło słońce a wiatr unormował się i wiał sporadycznie. Wziąłem głęboki wdech i wstałem z asfaltu. Po chwili zamknąłem oczy i pomyślałem że woda wypływa z mojego ubrania i jestem suchy. Mimowolnie wyciągnąłem odrobinę lewą rękę a woda opuściła moje, teraz suche, ubranie. Ciecz rzuciłem gdzieś w trawę i zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła mi je mała dziewczynka o czarnych, długich włosach i zielonych oczach. Była nieco podobna do Leny, ale przecież ona nie ma rodzeństwa.
- Cześć. Możesz zawołać Lenę?- zapytałem dziewczynkę.
- Cześć. Wiesz co, ładny jesteś. A kim jesteś? Jej chłopakiem?
- Dziękuje.- zaśmiałem się.- Eee... można tak powiedzieć. To jak, zawołasz ją?
- A gdzie pójdziecie?
- Odwiedzić mojego brata w szpitalu.
- A co mu się stało?- zapytała z wyraźnym przejęciem w głosie.
- Miał wypadek.
- A jaki?
- Alex, nie za dużo pytań?- zaśmiała się Lena podchodząc do drzwi.- Przepraszam za nią.- zwróciła się do mnie.
- Nie ma sprawy. Fajnie mi się z nią rozmawiało.- spojrzałem na szatynkę i ukucnąłem przy niej.- Mam nadzieję że jeszcze nie raz porozmawiamy. Do widzenia.
- Pa, pa.- pomachała mi energicznie na pożegnanie i gdy odeszliśmy, zamknęła drzwi.
- Czyli mam konkurencję?- zapytała Lena, chytrze mi się przyglądając.
- To twoja siostra?
- Tak.
- To masz konkurentkę.- powiedziałem
- Wiesz co!- posłała mi kuksańca między żebra.- Zboczeniec!- zaśmiała się. Zrobiłem smutną minę i spuściłem głowę.
- Oj, nie obrażaj się.-  powiedziała łagodnym tonem podnosząc mnie za brodę.
- No dobra.- powiedziałem szybko i objąłem ją w pasie i obróciłem się razem z nią. Zaśmiała się głośno a ja mimowolnie także się zaśmiałem. Gdy dotknęła stopami ziemi, objęci powędrowaliśmy do lecznicy.
     Po godzinie dotarliśmy do budynku. Weszliśmy do środka i pokierowaliśmy się do biura lekarza Nathana, pana Mouse. Zapukaliśmy i wpuścił nas do wnętrza pokoju.
- Panie doktorze, to jest właśnie Lena.
- Miło mi poznać.- powiedział wyciągając do niej rękę. Blondynka uścisnęła mu dłoń i usiadła na krześle, stojącym przy jego biurku.
- Mam nadzieję że to co nam Matt o tobie mówił, jest prawdą.
- Zależy co o mnie mówił.- zaśmiała się.
- O mocy uzdrawiania.
- A to tak, potrafię uzdrawiać. Byłam jedną z najlepszych uzdrowicielek przed wstąpieniem do Organizacji.
- Świetnie, to czyli pomożesz nam?
- To jest brat mojego chłopaka, jestem zobowiązana pomóc.
- Zatem, zapraszam Was za mną.- powiedział i ręką wskazał nam wyjście. Pokierowaliśmy się prosto do sali, w której leżał Nathan. Mouse powiedział Lenie na czym ma się skupić podczas uzdrawiania, i weszliśmy we dwoje do sali a lekarz poszedł po wodę. Nathan aktualnie siedział na łóżku z laptopem na kolanach. Chyba nie zauważył że weszliśmy, bo nie zareagował. Podeszliśmy bliżej i usiedliśmy przed nim, zamykając laptop.
- No ej! Ja tu w Simsy grałem!- zawołał.
- To nie pograsz. Rozbieraj się i kładź na plecy.- powiedziała Lena, próbując ukryć rozbawienia. Mina mojego brata była tak śmieszna, że nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy śmiać się jak małe dzieci. Ten udawał że się na nas obraża i podkulił nogi pod brodę, oparł się na nich i zakrył rękoma.
- Ty, młody, tylko bez takich.- powiedziałem dalej rozbawionym głosem.
- Jaki młody, jaki młody? A może to ja jestem tym starszym.
- Nie ma możliwości. Wczoraj sprawdziłem akt urodzenia, twój i mój. Niby tam nie było godziny porodu, ale była placówka w jakiej nas rodzono. Zadzwoniłem do położnej i zapytałem który był pierwszy. Brunet czy blondyn? Powiedziała że brunet, gówniarzo! Więc nie fochaj się i rób co blondi kazała.
- Ty! Jaka blondi?!- postałem po głowie.
- Przepraszam, Rób co Lena kazała.- poprawiłem się z uśmiechem na ustach. Zaśmialiśmy się we troje.
- No na co czekasz?- zapytała normalnym głosem blondynka patrząc na Nathana.- Zdejmuj koszulę i pokaż co tam masz.- znów się zaśmiała.
- To samo co on.- powiedział podnosząc ręce.
- Tak? Ale to ciebie mam uzdrawiać, nie jego. No dalej, Nath, zaraz lekarz z wodą przyjdzie.
- Dobra.- burknął i ściągnął koszulkę. Albo mi się zdawało, albo mój braciszek przypakował.
- Trenowałeś coś?- zapytałem.
- Nie, a co?
- Bo poprzednio nie byłeś aż tak... rozbudowany.- spojrzał na swój brzuch i sam się zdziwił.
- Wiesz że nawet nie wiedziałem.
- Chłopaki, pojaracie się później waszym torsami a ja z chęcią popatrzę, ale będę uzdrawiała. Więc, blondynku na łóżko a ty bruneciku siadaj gdzieś.- Lena podwinęła rękawy i na stołku, który stał obok łóżka Nathana, postawiła misę z wodą, którą przyniósł lekarz. Uniosła rękę nad misą i zamknęła oczy, które po chwili otworzyła. Świeciły się na niebiesko a połowa zawartości misy, uniosła się. Rękę skierowała nad ranę na brzuchu Nathana i obniżyła tak, by woda ją dotykała.
- Brr... ale zimna.- blondyn drgnął gdy woda go dotknęła. Zmarszczył czoło a wokół rany, skóra zrobiła się czerwona.
- Lena, tak to ma wyglądać?- zapytałem zaniepokojony.
- Tak. Te wszystkie zanieczyszczenia, jakie się dostały do organizmu, muszą znajdować się przy ranie bo gdy będę ją zasklepiała, to pierwszo wydostanę te całe zakażające gównewko.
      Po dwóch godzinach, Lena skończyła. Wszyscy byliśmy zdziwieni że w ciągu tak krótkiego czasu oczyściła ranę, pozbyła się zakażenia i zasklepiła ją całą, pozostawiając jedyne bliznę. Lekarz myślał że będzie trzeba kilka dni a tu takie zaskoczenie. Mouse powiedział nam że nawet dzisiaj wypuści Nathana, bo wszystkie inne badania robił rano. Zadowoleni spakowaliśmy go i czekaliśmy przy gabinecie lekarza na wypis. Po pięciu minutach dał nam ten świstek i wyszliśmy. Poszliśmy do parku porozmawiać. Nathan chciał żeby zadzwonić do Isabelle i Emilly, więc wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do dziewczyn. Powiedziały że z chęcią spotkają się z nami a przy okazji zgarną Tylera. Ostatnio Iss zaczęła z nim kręcić i chyba coś z tego będzie. Gdy doszliśmy do naszego miejsca, usiedliśmy na ławce i czekając na dziewczyny, rozmawialiśmy o różnych sprawach. Lecz po chwili ktoś nam przerwał.

__________________________________________________________________

Przyznam się do czegoś, ten rozdział pisałam razem z bratem. I teraz mam dla was zagłostkę. Kto co pisał?? Jestem ciekawa czy zgadniecie. Jak pisałam, piszemy identycznie więc powodzenia.
A tak z innej beczki, jak się prezentuje rozdział? Mam nadzieję że się podoba, bo jak nie to... popadnę w depresję... Nie no, żartuję. Piszcie szczerze :)
No, to ja czekam na komenty.
Pozdrawiamy,
Elfik Elen plus jej brat
     

7 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo dobry, podoba mi się :)
    Mam nadzieję, że Alex jeszcze się pojawi, polubiłam tą małą :) I scenę z nią pisał Twój brat, a o klatach w szpitalu Ty ;)
    Ale końcówka.
    Kto przerwał?
    Strasznie podoba mi się moc uzdrawiania Leny :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue hue, prawie zgadłaś. O klatach w szpitalu to logiczne było że ja, ale też coś jeszcze. Co do braciszka mego kochanego, to masz rację ale także pisał jeszcze coś :p
      Dziękuje za komentarz

      Usuń
    2. A i Alex pojawi się jeszcze, więc będziesz mogła ją bardziej polubić :)

      Usuń
  2. Liczę na powrót Alex :) Polubiłam tą małą ;) Mam też nadzieję, że pojawi się kolejna scena z klatami :P I że rozbudujesz jakoś koligacje rodzinne między dwoma "bohaterami" ;) No bo Nathan coś zbyt spokojnie przyjął wiadomość o braterstwie z najlepszym przyjacielem... Mam na myśli jakąś potężną kłótnię ;)

    Duzo weny i żelków życzę
    Żelcio

    http://tkaczemarzen.blogspot.com/
    http://nieprzecietniludzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Alex powróci, tylko nie wiem kiedy :)
      Między Nathanem a Mattem będzie parę spięć, więc za bardzo nie będę rujnowała tego że dowiedział się że jest jego bratem.
      Dziękuje za komentarz :*

      Usuń
  3. Ahsjdhhajajs już polubiłam Alex ;33
    Rozdział mnie sie podobał i w ogóle nie jestem w stanie rozróżnić co pisałaś Ty, a co Twój brat o.o
    Było zabawnie, przyjemnie sie czytało :))
    Pozdrawiam i weny! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, piszemy identycznie :p
      Dziękuje za komentarz :*

      Usuń