czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 19 + informacja

Na początku informacja. Po pojawieniu się rozdziału dwudziestego nastąpią zmiany co do dodawania rozdziałów. Tak jak na innych blogach, rozdziały będą dodawane CO TYDZIEŃ.
__________________________________________________________



       Na sali nastała grobowa cisza. Słychać jedynie było unormowane oddechy rekrutów. Po chwili Radni wyszli zza stołu, na którym stały drewniane misy. Podeszli do krawędzi wzniesienia i zaczęli.
- Zgromadziliśmy się tutaj, aby dokonać wyboru Waszych mocy. Decyzja ta musi być przemyślana, ale i szybka. Po dokonaniu wyboru nie możecie zmienić decyzji, chyba że nie przejdziecie pomyślnie testu umiejętności.- powiedział Radny ognia patrząc na każdego z nas przeszywającym spojrzeniem. Znów nastała cisza, którą przerwała Radna wiatru.
- Gdy odczytam nazwisko, proszę o podejście do misy i dokonanie wyboru. Pierwszy idzie Daniel Animus.- wszyscy zaczęli szeptać a chłopak wyłonił się z tłumu. Przydzielili go wstępnie do zaklinaczy ziemi. Wyglądał dość niewinnie. Dziecięce rysy twarzy, krótkie blond włosy i czarne jak smoła oczy. Niepewnym krokiem podszedł do Radnych a następnie do mis. Wszystkie były zamknięte i dla utrudnienia, Radni pozamieniali je miejscami. Daniel wahał się chwilę, lecz zaraz wskazał palcem jedną z pięciu drewnianych mis. Radni gestem dłoni kazali mu ją otworzyć. Zdjął wieko a w środku leżał piasek i trawa. Uśmiechnięty wziął głęboki oddech i podszedł do Radnej ziemi. Ta pogratulowała mu i pokazała gdzie ma się udać. Wszyscy zaczęli klaskać.
- Następna będzie Ofelia Brown.- wysoka, ciemnowłosa o nieziemsko zielonych oczach dziewczyna wyłoniła się z tłumu. Przydzielono ją wstępnie do zaklinaczy ognia. Zrobiła tak samo jak jej poprzednich i podeszła do stołu. Pewna siebie otworzyła środkową misę, w której były błyskawice. Wszyscy zaczęli klaskać a ta podeszła do Radnego Błyskawic. Pogratulował jej i pokazał miejsce w które ma się udać.
         Przede mną było jeszcze parę osób. Ten chłopak który mnie zaatakował w szatni, jego brat i inni. Sala opustoszała do połowy.
- Następna jest Lena Jenkins.- powiedziała Radna powietrza.Widocznie nie spodziewała się że to ją wyczytają. Stanęła jak wryta.
- Śmiało. Dasz radę.- powiedziałem klepiąc po ramieniu. Ta kiwnęła głową i poszła do Radnych. Przywitała się i podeszła do stołu. Misy znów były wymieszane. Wahała się nad ostatnią i drugą. Po chwili namysłu wybrała tą drugą. Otworzyła ją i w środku była woda. Wszyscy zaczęliśmy klaskać. Lena odetchnęła z ulgą i podeszła do Issaca, radnego wody. Pogratulował jej i pokazał miejsce w które ma iść. Radni podeszli do mis, zamienili miejscami i wyczytali kolejną osobę.
- Matt Blackwater, zapraszamy.- i tu mnie także zamurowało. Zrobiłem wielkie oczy i niepewnym krokiem zacząłem iść do wzniesienia na którym stali Radni. Przywitałem się z nimi i podszedłem do stołu. Nigdy wcześniej nie czułem się tak dziwnie jak wtedy. Pięć mis i tylko jedną można wybrać. A co jeśli wybiorę złą? Taką której mocy nie trenowałem? Te myśli nie dawały mi spokoju. Przecież od razu przydzielono mnie do zaklinaczy wody. Nie wiedziałem co mam zrobić. Zamknąłem oczy i pomyślałem na spokojnie. Jeśli wybiorę złą, to obleję test i jeszcze raz będę musiał przechodzić treningi.
- Najwyżej.- pomyślałem i wybrałem czwartą od lewej. Spojrzałem na radnych. Pokazali gestem dłoni abym ją otworzył. Bałem się jak cholera, ale trzeba było się dowiedzieć co wybrałem. Odetchnąłem z ulgą gdy zobaczyłem wodę w misie. Ulżyło mi. Podszedłem do Issaca a ten pokazał mi gdzie mam iść. Pobiegłem do tego miejsca.
       Gdy dotarłem do pokoju to czekała już tam cała reszta tych, którzy wybrali wodę. Ku mojemu zdziwieniu, niewielu nas było. Tylko siedem dziewczyn i ośmiu chłopaków, łącznie ze mną. Ceremonia się nie skończyła, więc zająłem miejsce przy oknie. Usiadłem na parapecie i patrzyłem co dzieje się na dworze. Godzina szczytu. Samochody jechały jak opętane i były wszędzie. Ludzie wracali z pracy, niektórzy do nich właśnie zmierzali. Dorosłe życie jest do bani, a już niedługo sam będę takie prowadził... Boże, co ja mówię?! Od kiedy myślę na takie tematy?! Po godzinie czekania, Issac przyszedł do nas. Wszyscy podeszliśmy do niego, tworząc półkrąg.
- Dobrze, w skrócie wyjaśnię na czym będzie polegał was test. Otóż każdy z was będzie musiał znaleśc kulę wody, która da wam moc panowania nad tym żywiołem. Bo jak wiecie, a raczej powinniście, wasza moc jest niepełna. Dzięki tej kuli zyskacie pełną moc i będziecie Zaklinaczami Wody. Ale do rzeczy. Kula wody będzie znajdowała się w labiryncie, do którego wpuścimy po dwie osoby. Jest was piętnaście, więc trochę nie równo. Jedna osoba pójdzie sama. Podzielcie się na grupy i widzę was przy wyjściu, tam dopowiem resztę.- obrócił się i poszedł do wyjścia. Jego słowa potraktowaliśmy jak rozkaz. Od razu podszedłem do Leny i zaproponowałem jej współpracę przy teście. Zgodziła się bez większego namysłu. Po pięciu minutach byliśmy w dwuosobowych grupach. Gdy się już podzieliliśmy poszliśmy do wyjścia z sali, w którym stał Radny. Szkoda mi było brata chłopaka, który zaatakował mnie w szatni. Musiał działać sam.
- Dobrze oto zasady. Jest osiem wejść do ośmiu labiryntów. Jeden z nich jest przeznaczony dla jednej grupy. Gdy wejdziecie do środka, wejście zniknie i będziecie musieli dotrzeć do centrum, w którym znajduje się Kula. Lecz jest pewien haczyk. Tylko jedno z was, będzie mogło mieć pełną moc wody.
- Ale jak to? Przecież to jest bez sensu. Dlaczego jedni z nas mogą być silniejsi od innych?- zapytał poddenerwowany chłopak, chyba brat tego co szedł sam.
- Takie zasady. Ale jest jeszcze jedno. W każdym z labiryntów, są różne stworzy pilnujące wodnej kuli, więc musicie się bronić. Dobrze, wchodźcie już. Czasu coraz mniej.
- Mniej czasu? Do czego?- zapytała jakaś dziewczyna lecz Issac nie odpowiedział. Każdy z nas zaczął iść do wejść labiryntów.
        Gdy wraz z Leną weszliśmy do labiryntu, wejście rzeczywiście zniknęło. Przypominało mi to trochę labirynt Minotaura z Krety. Ruszyliśmy przed siebie. Pierwsze rozwidlenie i oboje podjęliśmy decyzję że pójdziemy w lewo. Weszliśmy na lewą ścieżkę i poszliśmy dalej. Podczas drogi usłyszeliśmy dziwne odgłosy. Obróciłem się lecz nic nie zobaczyłem. Kolejne rozwidlenie. Jedna ścieżka była zamglona a druga dobrze oświetlona. Lena chciała iść w tą oświetloną, lecz zatrzymałem ją.
- Co ty robisz? Zaraz te coś nas złapie i po nas.- mówiła ze strachem w głosie. Dziwne mamrotanie było coraz wyraźniejsze i głośniejsze a do tego doszły odgłosy kroków. Nie naszych oczywiście, tylko czegoś innego.
- To patrz.- podniosłem kamyk i rzuciłem nim na oświetloną ścieżkę. Gdy tylko kamień opadł na ziemię, usłyszeliśmy odgłos niszczonego muru i ścieżkę szlag trafił. Rozpadła się tworząc wielką, głęboką dziurę. Pokazałem kciukiem drugą drogę i weszliśmy do niej.
       Mgła była bardzo gęsta, ledwo cokolwiek widzieliśmy. Po chwili Lena wpadła na pewien pomysł. Zamknęła oczy a gdy je otworzyła oczy świeciły się jej na jasno-niebiesko. Wyciągnęła rękę przed siebie a mgła zaczęła w nią wsiąkać, jakby woda w gąbkę. Gdy było już możliwe widzenie czegokolwiek, Lena opuściła dłoń a oczy przybrały naturalny kolor. Ruszyliśmy dalej. Znów usłyszeliśmy dziwny odgłos i kroki. Obróciliśmy się i zobaczyliśmy jak za nami idą dwie postaci. Gdy podeszły bliżej okazało się że są to wampiry.
- Co one tu robią?! No niby miały być potwory ale żeby wampiry?!- zacząłem krzyczeć jak opętany i po chwili poczułem ból policzka. Lena walnęła mnie z liścia. Przyznam się, pomogło. Potarłem obolałe miejsce i zamknąłem oczy. Wyobraziłem sobie że zza ściany wypływa woda, która pochłania jednego z wrogów. Gdy otworzyłem je, zaczęły się świecić lecz zamiast fali zza ściany, pojawiła się kałuża.
- Lepsze to niż nic.- mruknąłem pod nosem i stworzyłem kulę wodną, którą rzuciłem w wampira. Dostał i poleciał na ścianę. Lena szybkim ruchem zamroziła go. Drugi krwiopijca rzucił się na nas, a raczej na mnie. Powalił mnie na ziemię i przyłożył profilową cześć twarzy do ziemi. Poczułem jak dotyka mnie po czyi. Chciałem się wyrwać, lecz nie mogłem. Silny był skurwysyn.
- Lena, pomocy!- krzyknąłem a dziewczyna od razu kopnęła wampira w żebra. Ten puścił mnie i poleciał na ścianę. Korzystając z okazji, stworzyłem mały pas wodny, który skierowany był we wroga. Oberwał. Lena znów użyła swojej mocy i zamroziła wredną pijawkę. Wstałem z ziemi, otrzepałem się i ruszyliśmy dalej.
       Znowuż kolejne rozwidlenie. Myślałem że szlag mnie trafi. Tym razem było trzy do wyboru. Jeszcze przed wejściem postanowiliśmy z Leną trzymać się razem, bo w pojedynkę możemy nie dać sobie rady. Po chwili burzliwej narady, wybraliśmy środkową ścieżkę. Weszliśmy w nią i od razu pożałowaliśmy tej decyzji. Nie wiadomo skąd, zaczęły biec na nas demony. Na całe szczęście niedaleko stały beczki z wodą. Skierowałem w ich kierunku rękę i zamknąłem oczy. Gdy je ponownie otworzyłem świeciły się a woda zaczęła się unosić. Stworzyłem z niej wodną barierę, która otoczyła Lenę.
- Utrzymuj ją a ja odwrócę ich uwagę.- powiedziałem jej i opuściłem rękę. Ta szybko podniosła swoją a oczy jej oczy zaświeciły się.
- Zgłupiałeś? Mieliśmy się nie rozdzielać!
- Spokojnie, spotkamy się za chwilę. Mam nadzieję że to zadziała.- ostatnie zdanie powiedziałem do siebie i wybiegłem za barierę. Demony od razu zaczęły biec w moim kierunku. Zacząłem uciekać w przeciwną stronę od tej w którą się kierowaliśmy. Gdy byłem przy skrzyżowaniu trzech dróg, stanąłem. Demony wyłoniły się z ścieżki i pędziły prosto na mnie. Korzystając z okazji że jeszcze biegły, stworzyłem wodny trójząb i gdy się zbliżyli, zabiłem każdego. Puściłem broń, która zamieniła się w kałuże i pobiegłem do Leny. Ta dalej stała i utrzymywała barierę. Wbiegłem pod nią a ona ją opuściła. Zrobiła zamach i znów dostałem w policzek.
- A teraz za co?- zapytałem pocierając obolałe miejsce.
- Że mnie zostawiłeś samą! Mogłeś umrzeć, idioto!- z jej oczu wydobyły się łzy. Podszedłem do niej i przytuliłem. Ta po chwili także się przytuliła i zaczęła płakać na mój czarny kaftan.
- Bałam się o ciebie, rozumiesz?
- Rozumiem i przepraszam. Ale dzięki temu możemy iść dalej. To już niedaleko.- odsunąłem ją od siebie dalej trzymając za ręce i patrząc w jej piękne oczy.
- Jesteś pewny że możemy iść? 
- No jasne, chodźmy.- puściłem ją i ruszyliśmy dalej. Ta jednak myślała że znów padnie mi podobny pomysł do głowy i złapała mnie za dłoń.
          Mówiąc że jesteśmy niedaleko, chciałem ją tylko pocieszyć a okazało się że na prawdę zaraz znajdziemy się przy Kuli Wody. Co prawda, mieliśmy do przejścia jeden, długi korytarz le nagroda będzie tego warta. Gdy tylko weszliśmy do tej długiej ścieżki, Lena zmartwiła się, co można było zobaczyć po jej wyrazie twarzy.
- Co się stało?- zapytałem patrząc na nią.
- Po prostu, boję się tego. Issac powiedział że tylko jedno z nas będzie mogło mieć pełną moc.
- I co, tylko tym się martwisz?
- A ty nie?- zamilkliśmy. Byliśmy w połowie drogi gdy usłyszeliśmy jak coś dużego biegnie w naszym kierunku. Obróciliśmy się napięcie, puszczając nasze dłonie i zobaczyliśmy jak Minotaur biegł na nas.
- Musiałeś gadać że przypomina ci to labirynt na Krecie? Teraz mamy też potwora stamtąd!
- Nie wiedziałem że się pojawi!- w tym momencie podbiegł do nas. Zatrzymał się i bacznie się nam przyjrzał. Po chwili krzyknął przeraźliwie i zrobił zamach swoją maczugą, czy czym tam miał. Podskoczyłem robiąc unik, Lena także. Znów robił zamach. Zobaczyłem jak niedaleko nas coś świeci.
- Jesteśmy w centrum labiryntu! Tam jest Kula!- pokazałem palcem i od razu pobiegliśmy w tamtym kierunku. Rzeczywiście, to była Kula Wody. Leżała na kolumnie na którą padało światło z sufitu. Pięknie to wyglądało. Podbiegliśmy tam i stanęliśmy po przeciwnych stronach kolumny. I oczywiście przybiegł nasz kolega Minotaur. Spojrzał na mnie a potem na Lenę, lecz wybrał mnie. Dlaczego każdy stwór musi zabić najpierw mnie? Te pytanie zadaję sobie od pierwszej walki, tej z Danielem i Nathanem w parku w nocy, o której się o wszystkim dowiedziałem. Zaczął biec w moim kierunku. Nie zdążyłem nic zrobić, bo już mnie trzymał w swojej łapie. Zaczął zaciskać dłoń i mnie także. Lena pisnęła z przerażenia i zaczęła rzucać w potwora kamieniami, lecz bez skutku.
- Auaa! Lena, bierz tą Kulę! Auaa!- krzyczałem z bólu próbując się wyrwać z żelaznego uścisku.
- Ale...
- Bierz ją i się ratuj! Aaauua!- i w tym momencie Minotaur połamał mi rękę, lecz co go to obchodziło. Zaczął ściskać mocniej. Lena podeszła do Kuli ciągle na mnie patrząc. Dotknęła jej a Wodna Kula zamieniła się w płaszcz, który otoczył ją. Po chwili jakby wsiąknął w jej ciało, a światło padające na kolumnę oślepiło Minotaura, dzięki czemu puścił mnie na ziemię. Uderzyłem połamaną ręką w ziemię, co jeszcze bardziej zabolało. Lena byłą i tak wściekła więc posłała w potwora promień wody, który odrzucił go daleko. Wstałem, trzymając się za połamaną rękę. Na całe szczęście kość mi nie wylazła więc jest spoko, ale ból był cholernie mocny. Lena podbiegła do mnie i przytuliła. Syknąłem cicho z bólu ale uśmiechnąłem się widząc że jest szczęśliwa.
- Dziękuje ci Matt.
- Nie musisz. Musiałaś to zrobić bo inaczej bym już nie żył.
- Ale i tak ci dziękuję.- jeszcze raz mnie przytuliła i pocałowała w policzek. Złapała mnie za obolałą rękę i zamknęła oczy. Po chwili na mojej połamanej ręce pojawiła się woda, która zaświeciła się a ból zniknął.
- Dzięki.
- Nie musisz. Musiałam ci jakoś pomóc po twoim poświęceniu.
- Weź przestań, chodźmy stąd.- powiedziałem uśmiechając się do niej. Po chwili z dziury w suficie, z której dobiegało światło, stworzył się portal i pokierował się ku nam. Weszliśmy do niego i znaleźliśmy się w sali. Byliśmy pierwszymi, którzy wyszli z labiryntu.
- Które z was ma pełną moc?- zapytał Issac.
- Ja, ale tylko i wyłącznie dzięki temu że Matt kazał mi jej dotknąć.- odpowiedziała Lena patrząc na mnie. Radny pozwolił nam iść do szatni i się przebrać w nowe szaty. Gdy to uczynimy mamy stawić się w biurze Radnych. To tam dadzą nam Tatuaże Zaklinacza, czyli takie coś jak ma Nathan.

_____________________________________________________

Yhm... oto kolejny rozdział.
Starałam się aby był ciekawy i mam nadzieję że taki jest.
Wiem, nasadziłam błędów ile wlezie o powtórzeniach nie wspomnę, ale byłam tak ubita po tym teście że ledwo cokolwiek mogłam przeczytać.
I takie pytanie do was, co sądzicie o tym opowiadaniu, bo ostatnio usłyszałam takie krytyki że waham się nad zawiedzeniem działalności tego bloga. A ściślej mówiąc, kilka osób z mojej szkoły tak shejtowało to opowiadanie pisząc do mnie maile, że naprawdę, załamała się je czytając. Jedni piszą że po co się zajmować pisaniem, skoro nie umie się ciekawie pisać a drudzy żebym spierdalała z internetów bo to nie dla mnie, no dosłownie tak pisali! Miałam multum takich wiadomości. Bo wiecie, ja to mogę wszystko rzucić w chuj ale szkoda mi będzie tych ludzi którym się to jednak podoba tak?
Więc szczerze, co sądzicie o opowiadaniu? Piszcie w komentarzach.
A także komentujcie odnoście rozdziały, czy fajny wiecie... jak zawsze.
No to pozdrawiam i do następnego, o ile się pojawi...
Przybita i zmęczona,
Elfik Elen
      

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Czy to rozdział? Nie, jednak nie

Sorka, ale nie mam zbytnio poczucia humoru po dzisiejszej akcji z wodą. Śpię sobie spokojnie, a w nagłym momencie do mojego pokoju wbija mój kochany braciszek (nie zapomnijmy że na pół nagi ^^) i oblewa mnie wiadrem wody. Ale ja byłam gotowa, gdy tylko woda opadła na mnie wstałam z łóżka jak poparzona i wyjmując moją śmiertelną broń, jaką był pistolet na wodę, zaczęłam nim w niego pryskać. Dostał parę razy ale gdy wybiegłam za nim z pokoju, dostałam taką ilością wody, że nie byłam w stanie stać na nogach! Padłam jak długa na podłogę i zobaczyłam jak brat, mama, babcia i kuzynostwo śmieje mi się prosto w oczy. I humor zjebany.
Chciałam sobie poprawić nastrój i wbiłam na bloggera a to co? 
.
.
.
TAKI ZACIESZ! Dobiliśmy do 2000 wejść!! Bardzo wam za to dziękuję, lepszego prezentu na święta nie mogłam dostać! W ramach uczczenia tego wydarzenia, zapraszam do zakładki "Zapytaj bohatera".

piątek, 18 kwietnia 2014

Życzonka dla czytelników

Chyba wcześniej nie będę miała takiej możliwości więc...
Moi kochani, życzę Wam zdrowych, spokojnych świąt Wielkanocnych, pełnych nadziei oraz miłości. Pogodnego nastroju oraz najwspanialszych rodzinnych spotkań wśród rodziny i najbliższych przyjaciół.


I taki mały kurczaczek dla was :*

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 18


        Minął tydzień od pokazu talentów. Wiadomość o zwycięzcach szybko się rozniosła. Właśnie razem z Isabelle wchodziliśmy do szatni, gdzie powitano nas wiwatami i oklaskami. Zajęliśmy pierwsze miejsce. Lecz powoli ta sytuacja stawała się nudna. No okej, jest miło i fajnie że ktoś nas docenia ale do jasnej cholery, ile można? Na całe szczęście dzisiaj po szkole jest Ceremonia Wyboru, co bardzo mi się podoba. W końcu będę pełnoprawnym członkiem Organizacji. Mam tylko nadzieję że nie poddadzą nas testowi przez wyborem. Nathan opowiadał mi jak kilka lat temu test nabytych umiejętności wybranego żywiołu odbył się przed Ceremonią. Było to niedorzeczne, bo rekruci musieli korzystać z każdej mocy elementów natury, przez co większość zrezygnowała i odeszła, bo nie mogli zdecydować, który żywioł wybrać. Eh... dobra, kończę bo niepotrzebnie się nakręcam. Ceremonia jest za parę godzin więc mam jeszcze czas. Zaraz zaczyna się geografia. Boże, kto wymyślił ten przedmiot. Weź człowieku spamiętaj te wszystkie rzeki, jeziora, elektrownie i kopalnie! To jest ponad moje siły! Miasta, jeszcze rozumiem ale rzeki?! Po co komu znajomość każdej rzeki? Głębokość, długość pełna nazwa, rok, wiek lub era w której powstała, no bez jaj! Chyba że ktoś podrywa dziewczyny na "geografa", Hej mała, może przepłyniemy się przez Tamizę. Ja i Iss wyszliśmy z szatni i poszliśmy do sali geograficznej. Na miejscu czekali na nas Tyler, Nathan, Emilly i Lena. Była jakaś smutna. Oczy miała podkrążone jakby płakała. Podszedłem do niej i objąłem.
- Co się stało?
- Boję się że nie przejdę pomyślnie Ceremonii Wyboru.- z jej oczu poleciały kolejne łzy.
- Serio? Tylko tym się martwisz? Dasz radę dziewczyno, jesteś lepsza ode mnie! 
- Myślisz?- zapytała patrząc mi w oczy.
- No jasne, głuptasie!- zaśmiałem się i przytuliłem ją mocniej a ona odwzajemniła gest. Zadzwonił dzwonek, trzeba było wejść do sali. Razem z Leną usiedliśmy na końcu sali. Przed nami usiadła Iss z Emilly a przed nimi Nathan i Tyler.
       Lekcja minęła szybko i bez większych problemów. Tak myślę... dobra, nie ważne. Zeszliśmy na dół, do Auli. Zwykle była mało zaludniona bo schodzili się tam jedynie uczniowie klasy aktorskiej i teatralnej. Właśnie mieli próbę do ich występu który ma być za trzy dni. Wcale mnie nie zdziwiło że był tam Brandon. Mimo iż nie należał do żadnej z wyżej wymienionych klas, to czynnie brał udział w próbach. A dlaczego? Tylko i wyłącznie dla jego dziewczyny, Miriam. Była to średniej wysokości brunetka o niebieskich oczach. Miała śniadą cerę. Razem z przyjaciółmi zajęliśmy miejsca na widowni i zaczęliśmy rozmowę. Ja pożyczyłem zeszyt od Emilly z pracą domową z matmy, bo zaraz się zaczynała. Jakoś wyleciało mi z głowy że było coś zadane... ups. Zająłem się spisywaniem jej a reszta rozmawiała o dzisiejszej Ceremonii.
- Jak myślicie, kogo nie dopuszczą?- zapytał Nathan i uśmiechem na ustach.
- Jak to "nie dopuszczą"?- powtórzyła Lena który wyraźnie się zmartwiła.
- Nie słuchaj tumana, plecie głupoty! Zawsze dopuszczają rekrutów do Ceremonii, przecież po to trenują.- pocieszyła ją Emilly jednocześnie kopiąc Nathana w piszczel. Chłopak skrzywił się i pomasował obolałe miejsce. Skończyłem spisywanie, oddałem zeszyt właścicielce a swój schowałem do torby. Zadzwonił dzwonek i razem ruszyliśmy do sali matematycznej.
      
*             *            *             *

       Lekcje szybko minęły. Matematyka była dzisiaj wyjątkowo luźną lekcją, na wychowaniu fizycznym nikt nie ćwiczył bo nie było nauczyciela a historia i wos były tak nudne, że je przespałem. No nie moja wina że nie ciągnie mnie do tych przedmiotów. A powinno, powinno. Nie chcieliśmy rozchodzić się do domu, mimo że do rozpoczęcia Ceremonii mieliśmy jeszcze pięć godzin, więc Iss, Emilly i Nathan zaproponowali że przećwiczą ze mną i Leną nasze umiejętności. Bez większego rozmyślania zgodziliśmy się, bo w sumie... przydało by się rozgrzać przed tym wydarzeniem. Pogoda była bardzo piękna, mimo że była jesień, było bardzo ciepło. Temperatura osiągnęła 27*C, więc poszliśmy na plaże. A propos plaży, to za półtorej tygodnia odbędzie się tutaj impera organizowana przez Sophie. Gdy doszliśmy na miejsce, okazało się że jest od groma ludzi. No rozumiem, jest ciepło, trzeba korzystać puki można ale żeby tylu ludzi przyszło się opalać? 
- No bez jaj.- burknął niezadowolony Nathan.
- Spokojnie, znam miejsce w którym nikogo nie będzie.- powiedziała pewna siebie Emilly.
- Do Atlantydy nas zaprowadzisz?
- Nie, idioto! Tam drogi nie znam, jeszcze...- rzuciła ostrzegawczo z naciskiem na "jeszcze".
- Dobra, dobra to może nas zaprowadzisz do tego tajemniczego ogrodu?- zapytałem z rozbawieniem.
- Ty... pierwsza się przećwiczę, kochany! Oj będzie się działo!- powiedziała Emi grożąc mi palcem. Po chwili ruszyła z miejsca a my za nią. Temperatura robiła się coraz większa, albo ocieplenie klimatu albo koniec świata się zaczął... no innej opcji nie ma. Po kilki minutach błąkania się po plaży, Emilly zaprowadziła nas w to miejsce. Rzeczywiście, było tam pusto ale i bardzo pięknie. Piasek był tutaj żółty, jakby malowany a woda przejrzysta jak nigdzie. Za nami stała ściana skalna a na jej szycie rósł swobodnie las.
- Boże, jak gorąco!- ryknęła Lena rzucając torbę na ziemie. Po chwili zdjęła z siebie koszulkę i spodnie.  Byliśmy zdziwieni że bez żadnych ceregieli zrobiła co zrobiła i nie wstydziła się tego że dwóch chłopaków ją widzi.
- No co? Jest ciepło, więc w czasie przerwy będę się opalała.
- Ale czy my coś mówimy?- zapytał Nathan jakby był w transie. Patrzył na Lenę jakby chciał ją zjeść. Jego mina była nieziemska. Zaczęliśmy się śmiać. Chłopak otrząsnął się zrzucił plecak, ściągnął swoją koszulkę i spodnie i w bokserkach pobiegł do wody.
- Czo ten Nathan?- pomyślałem. Takie krejzole to tylko w mojej pace! Po chwili Nathan wyszedł z wody.
- No na co czekacie? Zanim zaczniemy trenować to trochę się powygłupiamy.- jego słowa potraktowaliśmy poważnie. Pokiwaliśmy głowami jak w transie i zaczęliśmy się rozbierać. Gdy byliśmy gotowi, wbiegliśmy do wody. Była ciepła ale nie do końca, taka w sam raz jak na dzisiejszą pogodę. 
       Popływaliśmy, powygłupialiśmy się z pół godziny i wyszliśmy z wody. Iss stworzyła nam ręczniki z liści i trawy. Czułem się dziwnie wycierając się trawiastym ręcznikiem ale, mimo wyglądu, był bardziej praktyczny niż te zwykłe. Szybciej wchłonął wodę a po chwili był suchy. Rozścieliłem go na piachu i położyłem się.
- Nie tak szybko, kochany. Wstawaj, będziemy trenować.- powiedziała Emilly stając przede mną. Na jej ustach malował się łobuzerski uśmiech.
- Chwilka.- odpowiedziałem przeciągając się. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za nogę w okolicach kostki i ciągnie za sobą.
- Aż tak ci zależy?
- A tobie nie?- puściła, w końcu. Wstałem z ziemi, otrzepałem się z piasku i nim się obejrzałem dostałem kulą ognia. Trafiła w rękę. Zrobiło mi się gorąco, a w miejscu uderzenia pojawiło się zaczerwienienie. Nie piekło więc nie było potrzeby opatrywania czy coś. Przy uderzeniu upadłem, więc wstałem tworząc wodny pas, który skierowałem w Emi. Nie udało jej się uniknąć ataku. Dostała. Padła na ziemię mokra jak szczur. Wstała, otrząsnęła się i klasnęła w dłonie. Po chwili stworzyła się fala ognia. Wyciągnąłem rękę w stronę wody i po chwili stworzyłem wodą ścianę, w którą uderzyła ognista fala. Stworzyła się para, na moją korzyść. Z wilgoci w powietrzu stworzyłem parę wodnych lin. Połączyłem je dzięki czemu stworzyłem wodną siatkę. Zrobiłem zamach i rzuciłem siatką w przeciwniczkę. Zrobiła unik ciskając kolejną kulą ognia. Również zrobiłem unik, przy okazji padając na ziemię.
- Dość tego.- pomyślałem i wpadłem na pewien pomysł. Wbiegłem do wody a Emilly za mną. Głupio postąpiła. Zanurkowałem jak najgłębiej mogłem i zacząłem się kręcić wokół własnej osi. Woda stworzyła wir, który po chwili wynurzył się na powierzchnię razem ze mną w środku. Wodne tornado wypluło mnie na piasek. Tym razem nie upadłem lecz stanąłem na równe nogi. Emilly udało się uciec z wody. Skierowałem wir na nią, po czym uderzył całą swoją siłą. Nim się obróciła, leżała mokra na piasku z rybą w ustach.
- Bardzo... śmieszne.- powiedziała wypluwając wodne stworzenie z ust.
- Moja kolej.- powiedziała Isabella uśmiechając się.
- Dobra, to ja zajmę się Leną.- odpowiedziała Emilly idąc w kierunku dziewczyny.
- No Matt, szykuj się na przegraną.
- Chyba ty.- odpowiedziałem uśmiechając się łobuzersko.
        Iss zaśmiała się lecz po chwili ustawiła się w pozycji bojowej. Zamknęła oczy i z ziemi wyrosły ogromne pnącza, które skierowała w moją stronę. Jednocześnie otworzyła oczy. Zrobiłem z wody wodny bicz i ciąłem nadlatujące pnącza. Prawie mi się udało, gdyby nie wsysający mnie piach. Tak, Iss wyczarowała ruchome piaski. Super... Puki nie byłem zanurzony do pasa w piachu, wyciągnąłem rękę w stronę wody i stworzyłem barierę, którą się otoczyłem. Tak jak myślałem, pomogło mi to wydostać się z pułapki przeciwniczki. Isabelle nie czekała długo, zaczęła ciskać we mnie kulami trawy, piachu i liści. Wyglądało dziwnie ale jak oberwałem jedną z nich, nie było mi do śmiechu. Dostałem prosto w klatkę piersiową. Bolało jak cholera! Zamknąłem oczy i po chwili otworzyłem je gwałtownie a za Iss powstała wielka fala, która zmierzała w jej kierunku. Chciała stworzyć jakaś tarczę czy ścianę, lecz fala była szybsza. Morka wstała z piasku, otrzepując się.
- Dobra, wygrałeś przystojniaczku ale... drugim razem ci dokopię.- powiedziała podchodząc do mnie i czochrając po głowie.
- Dobra, dobra. Kto następny?- zapytałem podskakując z nadmiaru energii. Niby byłem lekko zmęczony i wszystko mnie bolało ale za każdą walką czułem się bardziej... doładowany, że tak to ujmę.
- Chyba nikt.- powiedziała Lena podchodząc do mnie i klepiąc po plecach.
- Szkoda.- powiedziałem opuszczając głowę. Podszedłem do swoich ubrań. Ubrałem je i założyłem torbę na ramię.
- Gdzie idziesz?- zapytał Nathan wstając z ręcznika.
- Została godzina. A znając nasze możliwości to zanim dowleczemy się do siedziby Organizacji, to trochę czasu minie.
- O kurde, faktycznie!- krzyknęła Iss patrząc na swoją komórkę. Wszyscy wstali i zaczęli się ubierać. Po dziesięciu minutach byliśmy gotowi do drogi powrotnej.
      Wyszliśmy z plaży i poszliśmy na przystanek. Do przybycia autobusu, który podwiezie nad pod budynek Organizacji, było jeszcze pięć minut. Usiedliśmy na ławce i odetchnęliśmy ciężko po chwili śmiejąc się. Nie wiem co nam odwaliło. Nadjechał autobus. Wsiedliśmy i zajęliśmy miejsca lecz wcześniej skasowaliśmy bilety. Co jak co, ale kary płacić nie mam zamiaru!
- Może zdradzicie nam, jak będzie to wyglądało?- zapytałem po chwili milczenia.
- Ale co?- zapytała Emilly.
- No Ceremonia.- odpowiedziała Lena.
- Aaa. No dobra.- powiedział Nathan biorąc głęboki wdech.
- Więc tak. Na początku będziecie musieli iść do swoich szatni i przebrać się w czarne kimona. Potem wrócicie na Aulę główną, gdzie to wszystko będzie się odbywało. Ustawią was albo w dwuszeregu albo podzielą na cztery grupy, wedle pierwszej segregacji do danego sektora, czyli oboje będziecie w grupie wodnych. Po tym na scenie pojawi się pięć mis za którymi będą stali radni, także ubrani na czarno. W jednej będzie woda, w drugiej ogień, w trzeciej piasek. Czwarta jest pusta, za znak że jest w niej powietrze. W piątej zaś są małe pioruny. Ale spokojnie, wszystkie pięć mis jest zamknięte. Gdy wyczytają czyjeś nazwisko, osoba ta będzie musiała podejść i wybrań jedną z mis. Gdy już dokona wyboru, musi otworzyć misę którą wybrała. Następnie jej kimono przybierze barwę odpowiednią do wybranego żywiołu i oficjalnie zostanie Zaklinaczem. Po tym otrzyma zadanie sprawdzające umiejętności. Jeśli przejdzie pomyślnie, będzie mógł zostać w sektorze lecz jeśli nie, będzie musiał przejść szkolenie raz jeszcze. Jeśli jakiś zaklinacz będzie chciał stać się Złodziejem Czarów, będzie musiał przejść jeszcze jeden test, tyle że o wiele trudniejszy.
       Po pół godzinie jazdy, dotarliśmy do celu. Ludzie powoli zaczęli się schodzić. My także weszliśmy do środka. Nathan, Iss i Emilly poszli do Auli głównej, w której miała odbywać się Ceremonia. Chcieli nam dopingować podczas testu. Ja i Lena poszliśmy do szatni. Nathan miał rację, czekały na nas czarne kimona. Założyłem swoje i wyszedłem na korytarz. Po chwili wyszła Lena i razem poszliśmy na Aulę. I kolejny punkt dla Nathana, ustawili nas w cztery grupki. Po chwili na wzniesieniu pojawili się radni a na stole, stojącym przed nimi, pięć drewnianych mis. Były zamknięte. Usłyszeliśmy gong, co oznaczało...
- Ceremonię Wyboru czas zacząć!- powiedziała radna ziemi a na sali nastała cisza.

____________________________________________________

Zrobiłam sobie przerwę z nauce i zaraz wychodzę na spacer z bratem. Trochę siedziałam nad tym rozdziałem, więc nie krytykujcie za mocno. 
Jak myślicie, jakie zadanie potwierdzające umiejętności dostanie Matt, a jakie Lena?
Czekam na komentarze :>
Pozdrawiam i do kolejnego!!
Elfik Elen 
PS. Sory za wszelkie błędy które mogły pojawić się w rozdziale :D

sobota, 12 kwietnia 2014

Liebster Award


To ja, Elfik Elen. Zostałam nominowana, a raczej mój blog, do nagrody Liebster Blog Award przez seledynowa małą. Dziękuje ci bardzo kochana :*
Krótko o zasadach tego fenomenu:

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę' Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na jedenaście pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz jedenaście osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im jedenaście pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

No, to już wiemy jakie są zasady. Przejdźmy do pytań które zadała mi seledynowa.

1. Od kiedy piszesz ?
2. Co jest twoją inspiracją?
3. Masz autorytet? Jeśli tak to jaki?
4. Skąd wzięłaś pomysł na bloga?
5. Inne twoje blogi?
6. Ulubiony pisarz/ pisarka?
7. Ulubione wydawnictwo?
8. Najlepsza ekranizacja?
9. Ulubiona książka?
10. Ulubiony bohater/bohaterka?
11. Ulubiony cytat?

I moje odpowiedzi.

1. Jeśli dobrze pamiętam to od dziesiątego roku życia. Początkowo pomagała mi babcia a od skończenia dwunastu lat, piszę sama.
2. Inspiracja tak? Trudne pytanie. Hm... sama nie wiem. Może od wszystkiego co mnie otacza, np. gdy zmywam naczynia lub oglądam telewizję, zapala mi się taka żaróweczka nad głową i lecę do kompa przelać woje myśli.  
3. Autorytet, autorytet... moja mama i... mój starszy brat. Może nie jest mega stary (starszy o dwa lata >.<) ale swoim zachowaniem przewyższa niejednego starszego ludzia. Kocham wam :*
4. No, więc pomysł narodził się kilka lat temu. Razem z przyjaciółmi założyłam się że napiszę krótkie opowiadanie. Oczywiście wygrałam a tamte opowiadanie rozrosło się i możecie je czytać tutaj. Oczywiście powstały jeszcze inne ale... to dłuższa historia. 

5. Jasne że je mam. Jeśli was interesuje jakie są to oto linki:

6. Suzanne Collins, Stephen King, Joanne Kathleen Rowling i wiele, wiele innych.

7.  Każde jest dobre więc... nie mam ulubionego.

8. Igrzyska Śmierci: w pierścieniu ognia i Niezgodna (na której byłam niedawno w kinie)

9. Eragon, Igrzyska Śmieci (wszystkie trzy części), Dary Anioła (wszystkie książki), Percy Jackson (też wszystkie książki), Harry Potter (wszystkie książki), Carrie i Zmierzch (tak też wszystkie)

10. Bez wątpienia Katniss z Igrzysk Śmierci. Urzekła mnie swoją odwagą.

11. "Dojrzewanie to jest naprawdę syf! Dobrze, że przechodzi się przez to tylko raz."- Oskar i pani Róża

No, to odpowiedzi mamy za sobą. Teraz najciekawsza część, kogo ja tu mogę nominować... już wiem!

7.  http://tajemnicadarkhigh.blogspot.com/

Moje pytania do nominowanych :D (dziękuję Cleo M. Cullen że mi o tym przypomniała)

1. Jaka jest Twoja szczęśliwa liczba?
2. Od kiedy piszesz bloga?
3. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
4. Ulubiona książka?
5. Jak spędzasz wolny czas? 
6. Ulubiony blog?
7. Wolisz lato ,czy zimę? Dlaczego?
8. Masz najlepszego przyjaciela/najlepszą przyjaciółkę?
9. Masz jakieś miejsce do wyciszenia się w razie potrzeby?
10. Sport, uprawiasz czy oglądasz?
11. Jeśli miałabyś/miałbyś możliwość zamiany w zwierzę, to w jakie?

No, to tyle. Jeszcze raz dziękuje za nominację, to mnie podniosło na duchu. Do kolejnego rozdziału kochani!! :**

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 17


       To już dzisiaj! To ten dzień! Za kilka godzin zaczyna się pokaz talentów, ale przed tym musimy przecierpieć lekcje. Matko, kto to wymyślał! Spotkaliśmy się w szkole i bez zbędnego gadania udaliśmy się do szatni. Pogoda była deszczowa, więc należało by zmienić obuwie, zdjąć kurtki i zostawić parasole, bo po jaką cholerę ze sobą mamy to targać?!
- Jak myślicie, kto będzie w jury?- zapytała Isabelle zdejmując buta i zakładając trampek.
- Przecierpię każdego byle nie One Direction!- powiedziała Emilly wieszając kurtkę.
- Noo, oby oni nas nie oceniali bo... zamiast skupić się na nas to będą krzyki, wrzaski i inne reakcje ich fanek. I dupa blada bo nie będą mieli jak nas ocenić bo te dziewczyny wszystko zagłuszą.- powiedział Nathan zakładając plecak na ramię kierując się do wyjścia.
- Idziecie?
- Tak.- powiedzieliśmy razem i poszliśmy za blondynem do sali w której miała odbyć się pierwsza lekcja. Była nią wiedza o społeczeństwie. Ostatnio zamiast o rodzinnym kraju to gadamy o Polsce. Jakby to nas interesowało, ale dobra... niechaj będzie. W sumie to ludzie mieszkający tam mają nieźle posrane w życiu codziennym. Te podatki i w ogóle, tragedia po prostu. Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca. Dziś Lena nie usiadła z Sophie, tylko przysiadła się do mnie.
- Hej.- przywitała mnie całusem w policzek.
- O, hej!- uczyniłem to samo. Zarumieniła się lekko i usiadła obok mnie. Po chwili do sali wbiegła, bo nie weszła, wbiegła jak poparzona nasza nauczycielka. Zajęła swoje miejsce i nie zwracając uwagi na śmiechy i szepty zaczęła sprawdzać obecność.
      Wyczytała wszystkie nazwiska. Okazało się że nie było paru osób, i to tych które występuję na pokazie. Zapewne trenują albo postanowili przyjść na występ. Po tym, zamknęła dziennik i stanęła pod tablicą.
- Dobrze, widzę że humorki wam dopisują, więc trochę je popsuję. Zapraszam pod tablicę...
- Weźmie Nathana.- powiedziałem nie odrywając wzroku od nauczycielki.
- Skąd wiesz?- zapytała Lena.
- Po prostu wiem. Patrz sama.
- Nathan Sky. Zapraszam.- powiedziała z uśmiechem na twarzy pani Toxic. Dobrze wiedziała że Nathan to mózgiem z wosu nie jest. Jej nazwisko mówiło same za siebie, byłą toksyczna i wredna do szpiku kości! Chłopak leniwie wstał i poszedł pod tablicę. Gdy doszedł na miejsce, pomyślałem patrząc na niego że jeśli będzie chciał, niech popatrzy w moim kierunku a jakoś mu pomogę. I stało się coś dziwnego. Odwrócił głowę w moim kierunku i przytakną z nadzieją w oczach. Ja nie wiem, czytam w myślach i jeszcze gada mdo innych w myślach... bajer!
- Dobrze. Zasady znasz, trzy pytania na które masz odpowiedzieć. Odpowiesz na wszystkie, masz piątkę za odpowiedz, nie odpowiesz na żadne, jedynkę. Odpowiesz na jedno, dwóję a na dwa dostaniesz cztery. Więc... ile jest województw w Polsce.
- Szesnaście.- to akurat wiedział sam.
- Dobrze, teraz nieco trudniejsze pytanie. Rozdziały konstytucji dzielą się na artykuły czy punkty?- tu Nathan spojrzał w moim kierunku. Powiedziałem w myślach żeby powiedział że są to artykuły.
- Artykuły.- odpowiedział.
- Dobra, to ostatnie pytanie. Jeśli obywatele sami mogą rozwiązywać jakąś kwestię, to państwo nie powinno interweniować. Jest to zgodne z zasadą samorządności czy subsydiarności?- znowu spojrzał w moim kierunku. Pomyślałem żeby powiedział że jest to zgodne z zasadą subsydiarności.
- Jest to zgodne z zasadą subsydiarności.
- No, widzę że zaczynasz się uczyć. Czas najwyższy! Brawo. Siadaj, masz piątkę za odpowiedz.- chłopak zadowolony wrócił do swojej ławki, którą dzielił z Emilly. Pogratulowała mu a ten szepną jej coś do ucha. Spojrzała na mnie i powiedziała coś w stylu "dzięki". Uśmiechnąłem się i zapisałem temat w zeszycie.
       Reszta dnia minęła spokojnie. Żadnych rewelacji na lekcjach. Po wosie Nathan podszedł do mnie i podziękował osobiście. Zrobiło mi się tak miło jak nigdy. Razem, czyli w piątkę, poszliśmy do szatni. Przebraliśmy się i ruszyliśmy do wyjścia. Przed drzwiami wyjściowymi zatrzymała nas Sophie.
- Hej, wiecie kto będzie w jury??- pytała podekscytowana. Nic nie powiedzieliśmy.
- Dobra, to ja powiem. Są to One Direction!!- pisnęła na tyle głośno żeby inne jej koleżanki zaczęły krzyczeć razem z nią. Pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy ze szkoły.
        Byliśmy już przed furtką do mojego ogrodu. Pożegnałem się z Leną, która poszła na autobus, i weszliśmy na posesję. Bez wahania ruszyliśmy prosto do garażu. Wyjąłem pęk kluczy, wybrałem ten odpowiedni i otworzyłem wejście. Weszliśmy do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zniszczona perkusja Iss. Była wściekła.
- Kurwa mać, co to jest ja się pytam?! Jaka bladzina mi to zniszczyła?!
- Chyba wiem...- powiedziałem niepewnie.
- Więc gadaj zanim coś ci zrobię.
- No... więc... to był Mike! Wleciał tu jak poparzony i wpadł na perkusję a co z nią zrobił to widać.- postanowiłem to zwalić na psa, bo jemu nic nie zrobi w przeciwieństwie co mogła by zrobić ciotce.
- Taak, bo psy mają stopy! Kurwa, Matt błagam cię, powiedz kto to zrobił.
- No mówię że Mike, Gdy zobaczyłem co zrobił, zabrałem go z miejsca zdarzenia i nie chcący wlazłem w bębny.
- Tyyy, tyyy! Ciesz się że musisz dzisiaj zaśpiewać bo w przeciwnym razie poharatałabym ci tą śliczną, piękna, cudowną mordkę.
- O Jezu aż taki piękny jestem? Nie wiedziałem.- zaśmiałem się a reszta razem ze mną. Nawet Iss zaczęła się śmiać.
- No dobra, może i jesteś piękny ale co zrobimy z perkusją. Bez niej nie mamy jak zacząć.
- Chyba wiem co trzeba zrobić.- podszedłem do zniszczonego instrumentu i namalowałem nas nim symbol, który widziałem na ścianach w sali treningowej Organizacji. Perkusja po chwili naprawiła się i stanęła przed nami cała i zdrowa, że tak powiem.
- Możemy grać!- uśmiechnąłem się do oszołomionych przyjaciół.
          Próba wypadła przyzwoicie, lecz czas nagli i trzeba było pędzić do szkoły. Byliśmy ostatnią grupą, ale chcieliśmy zobaczyć jak wypadną inni. Każde z nas ubrało się inaczej. Ja byłem ubrany w koszulę, jeansy i buty, wszystko niebieskie. Nathan tak samo, tyle że jego strój był zielono-biały. Emilly ubrała ten sam zestaw tyle że czerwony, wręcz płomienny a Iss ubrała się na zielono i brązowo. Gdy dotarliśmy do szkoły, popędziliśmy na Aulę. Zajęliśmy miejsca na scenie, tuż za naszym jury. Zasiadali w niej członkowie boysbandu, (chyba) One Direction. Nie pamiętam jak się nazywali, bo i zbytnio mnie to nie interesowało. Jako pierwsi wyszli na scenę Brandon i Tyler. Nie wiedziałem że biorą udział w pokazie. Ubrani byli w podarte jeansy, ciemnozielone chyba i jak to oni, występowali bez górnej części garderoby. Część publiczności, czyli wszystkie dziewczyny zaczęły wiwatować i piszczeć na ich widok. Iss lepsza nie byłą widząc Tylera bez koszulki. Piszczała i wzdychała jakby rodziła, tragedia.
- Jak się nazywacie i co nam pokażecie?- zapytał jeden z członków jury.
- Zareprezentujemy street dance. Ja jestem Brandon Cullen a to jest Tyler Smith- powiedział.
- Lol, Cullen. Jak ci ze Zmierzchu. Scena jest wasza.- powiedział ten sam a Brandon obrócił teatralnie oczami. Zaczęli swój występ. Początkowa faza była trochę nudna, lecz po chwili akcja nabrała tempa. Wyglądało to jakby ze sobą walczyli. Rzeczywiście, potrafili tańczyć jak mało kto. Jednym minusem było to że szybko skończyli. Podziękowali i zeszli ze sceny. Juty coś tam pomazało w swoich kajecikach i po chwili weszli kolejni uczestnicy.
- Imiona i co pokażecie.- zapytał blondyn z jury.
- Johanna i Cristin Meyson. Pokażemy kilka doświadczeń chemicznych.
- Ooo, fajnie. Scena jest wasza.
- Dzięki.- powiedziała Johanna i podeszła z siostrą do stolika. Stało na nim kilka probówek pustych i kilka napełnionych kolorowymi substancjami. Stały też dwa flakoniki, jeden z pomarańczową cieczą a drugi z czarną. Cristin wzięła do ręki fiolkę z zielonym płynem i wlała do flakonu z pomarańczową wodą. Ciecz zmieniła barwę na czerwoną i po chwili zapaliła się. Pojawiły się oklaski. Następnie Johanna wzięła dwie probówki, jedną z niebieskim płynem a drugą z fioletową, i wlała ją do flakonika z czarną wodą. Też zmieniła barwę na żółty a potem na różowy. Znów oklaski ale też i wiwaty. Cristin wzięła flakon z czerwoną wodą a jej siostra z różową. Odeszły od stołu i oddaliły się od siebie nieznacznie. Machnęły flakonami a woda łącząc się tworzyła iskry i parę. Wszyscy byli w szoku, pozytywnym oczywiście. Ukłoniły się i opuściły scenę. Oklaskom nie było końca. Sama dyrektorka musiała uspokajać całą Aulę. Po minucie nastała cisza.
       Kolejne występy były niczego sobie, lecz przyszła kolej na nas. Wstaliśmy z naszych miejsc i poszliśmy za kulisy. Dzięki trwającej przerwie mieliśmy czas na dogadanie szczegółów. Gdy usłyszeliśmy gong, tak gong nie dzwonek, powędrowaliśmy na scenę. Em i Nathan wzięli gitary z kolorze ich strojów. Na scenie stała zielono-żółta perkusja. Iss pisnęła lecz uspokoiła się gdy zobaczyła że każdy ją widzi. Ja miałem ciemnoniebieski, wręcz granatowy mikrofon.
- Fajnie wyglądacie, to trzeba przyznać.- powiedział członek juty z dłuższymi, pokręconymi włosami.
- Jak się nazywacie i co pokażecie?
- Ja nazywam się Matt Blackwater, zielony to Nathan Sky, czerwona to Emilly Cullen i brązowo-zielona to Isabella Evans. I zareprezenyujemy utwór "Can we dance" grupy The Vamps.
- Fajnie. To proszę, scena jest wasza.
- Dzięki.- powiedziałem ciszej i odwróciłem się do przyjaciół jednocześnie dając znak Iss żeby zaczęła grac. Stanąłem twarzą do publiczności i poddałem się wpływowi losu. Zamknąłem oczy, podniosłem mikrofon na tyle wysoko by móc do niego śpiewać i zacząłem
. 
- I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have,

I know I don't know you but I'd like to
Skip the small talk and romance, girl
That's all I have to say so baby
Can We Dance?

Here we go again,
Another drink I'm caving in,
The stupid words keep falling from my mouth,

You know that I mean well,
My hands were meant for somewhere else,
Your eyes were doing naughty butterflies.

Oh Ohh

One more drink and I should go,

Oh Ohh

But maybe she might like me though,

Oh Ohh

I just can't think of what to say,
Should I go, should I stay.
Just can't let her slip away.

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?

I was nearly in
But then came the pushy friend,
Killed the vibe and took my perfect end away

You know I need you girl,
My heart's not made for someone else,
So take me in cause I can barely stand.

Oh ohh

One more drink and I should go

Oh ohh

But maybe she might like me though,

Oh ohh

I can't take this anymore,
Should I stay, should I go,
I just can't lead back to a door

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known togo a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?

I've been a bad bad boy,
Whispering rude things in her ear,
Please say she'll break,
Please say she'll change,
I wanna bring me back to.

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?

I talk a lot of shit,
When I'm drinkin' baby,
I'm known to go a little too fast,
Don't mind all my friends,
I know they're all crazy,
But they're the only friends that I have.

I know I don't know you but I'd like to,
Skip the small talk and romance, girl
That's all i have to say so baby
Can We Dance?


I skończyłem mój śpiew. Otworzyłem oczy i widziałem klaszczących, stojących ludzi. Same jury także wstało i klaskało. Uśmiechnąłem się i odwróciłem głowę do przyjaciół. Byli tak samo szczęśliwi jak ja. Kiedy oklaski się skończyły, zeszliśmy ze sceny a na nasze miejsce weszli członkowie grupy i nasze jury, One Direction.
- No, każdy występ był mega zajebisty, ale zwycięzca może być tylko jeden.
- Nagrodą za wygranie pokazu talentów jest Kryształowa Kula a zwycięzców poznacie jutro.
No świetnie musimy czekać do jutra. No cóż, jak mus to mus. Mam nadzieję że wytrzymamy jeszcze te dwadzieścia cztery godziny.

________________________________________________________

Rozdział długi, tak mi się zdaje. I od razu chcę przeprosić za błędy, ale pisałam go na świeżo.
Mam nadzieję że prezentuje się nie najgorzej. Czekam na komentarze.
A i jak pisałam, 
to jest rozdział który niesie za sobą przerwę aż do 29.04.2014r. Wiem, wiem długo jak cholera ale mam testy gimbazjalne i muszę się uczyć
Zostało mi jeszcze trochę do powtórzenia więc sami rozumiecie. No ale mam nadzieję że będziecie czekać i zaglądać tutaj.
Pozdrawiam i ślę całuski :*******
Elfik Elen
PS.
Już jutro pojawi się pierwszy rozdział na blogu Akademia dla Utalentowanej Młodzieży (macie button) więc zapraszam serdecznie. Mam nadzieję że przybędziecie i zostaniecie na dłuższą chwilkę...

wtorek, 8 kwietnia 2014

Rozdział 16

      Krzyki się nasilały i im byliśmy bliżej, tym lepiej można było je usłyszeć. Dobiegały zza bloku, w którym mieszkał Nathan. W jego głowie pojawiły się myśli że to jego matka może być atakowana przez złodziei czy coś innego. A tak na marginesie... stąd ja to wiem?! Dobra, nie ważne. Gdy byliśmy już przy winklu, krzyki przycichły lecz dalej można było usłyszeć wołania o pomoc. Bez zastanowienia wbiegliśmy w miejsce odgłosów. Naszym oczom ukazała się gromada wampirów atakujących cztery dziewczyny. Jedna z nich... była już martwa. Miała około dwudziestu lat. W oczach Emilly pojawiły się łzy i po chwili stworzyła swój ognisty łuk. Naciągnęła cięciwę i celowała w jednego z krwiopijców. Ten sykną na nią i rzucił się do ataku. Nie czekając na rozwój sytuacji, stworzyłem swój trójząb i wbiłem jego ostrza w ciało wampira. Z ust wroga wydobyła się dziwnie ciemna krew. Kopnąłem martwe ciało w bok. Reszta wampirów była już na tyle wściekła że odpuścili polowanie na tamte dziewczyny i rzuciły się na nas. Brandon w ostatniej chwili stworzył barierę a wampiry odbiły się od niej i padły na ziemię. Nathanowi zaświeciły się oczy i po chwili jedna z jego kul wiatru uderzyła wroga a ten poleciał na ścianę. Uderzył w nią na tyle mocno żeby zginać. Ciało krwiopijcy ułożyło się pod nienaturalnym kątem a pozostałe, uciekły. Iss stworzyła jeden sztylet z kamienia leżącego obok i rzuciła nim w wampira. Zginął na miejscu, bo jak inaczej mogło się stać jeśli dostał w głowę. Atakowane dziewczyny uciekły z piskiem, pozostawiając swoją martwą znajomą na pastwę losu czy wygłodniałych zwierząt. Isabelle podeszła do martwego ciała i ukucnęła przy nim. Po chwili dotknęła ziemi, która rozstąpiła się i wchłonęła martwą dziewczynę w otchłań. Zaklinaczka zamknęła szczelinę i odeszliśmy z miejsca zdarzenia.
- Jeśli takich ataków będzie więcej, to mamy przerypane.- powiedział po chwili ciszy Tyler.
- Co masz na myśli?- zapytałem.
- Bo widzisz... Organizacja ma praktycznie gdzieś że demony, wampiry i mutanty snują się po ulicach naszego miasta, ale jeśli ataki się nasilą lub będą częste i podobne do dzisiejszego, to Radni będą musieli prosić o pomoc Zakon Sokoła.- wyjaśnił mi Tyler i wszyscy skręciliśmy w ulicę prowadzącą do parku.
- I co jest nie tak z tym Zakonem Sokoła?
- Bo szkolą się w nim sami... łowcy głów, że tak ich nazwę.- dopowiedziała z lekkim oburzeniem Emilly.
- No i? Chyba dobrze że znajdą się tacy którzy będą bronic miasta, czyż nie?
- Bożee, ale ty tępy jesteś!- krzyknęła Lena i wszyscy wokół spojrzeli na nas. Po chwili o wiele ciszej dodała.
- Jeśli oni się zjawią, to możliwe jest, a nawet pewne, że gdy zobaczą nas jak będziemy walczyć z wampirami czy innymi dziwolągami to bez wahania i nas zapuszkują i... będzie nie za wesoło.- wzięła głęboki oddech bo mówiła jednym tchem. Wytrzymałe ma te płuca...
- Aha... to rzeczywiście, coś trzeba z tym zrobić.
- No ale co? Przecież nie będziemy ganiać za każdym wampirem czy demonem!- rzucił Nathan a na naszych twarzach zagościł złowrogi uśmieszek.
- No nieee. Tylko nie mówcie że...
- Dokładnie.- przerwał Brandon.
- Będziemy "polować" na wampiry i demony.
- Właśnie. Dzięki temu przećwiczymy nasze umiejętności a członkowie Zakonu Sokoła o niczym się nie dowiedzą.- powiedziała podekscytowana Iss.
- No nie wiem. Ja to widzę w czarnych barwach.- odparła Emilly i potarła se czoło.
- Co masz na myśli?
- To że już na pierwszym polowaniu któreś z nas ucierpi! Trochę tak mocno.
- Skąd niby to wiesz?
- Po prostu czuję.
        Posiedzieliśmy jeszcze trochę w parku i rozeszliśmy się do naszych domów. Podczas drogi powrotnej zastanawiałem się nad tym co powiedziała Emilly. Skąd mogła wiedzieć ze któremuś z nas coś się stanie? Jasnowidzem chyba nie jest, chociaż... cholera wie! Tak nad tym intensywnie myślałem że nie poczułem kiedy zaliczyłem spotkanie z drzewem. Trochę bolesne było...
- Hahahaha.- zaczął się śmiać mój współlokator. Kuffa, czy ja serio jestem taki dziwny??
- Ha, ha. Śmieszne jak cholera wiesz!
- No żebyś wiedział.- powiedział tłumiąc śmiech. Podczas całej drogi powrotnej śmialiśmy się jak to ja, jak on to ujął... "lecę na drzewa". Jeszcze nigdy tak się z siebie nie uśmiałem jak wtedy. Gdy byliśmy przy furtce, zauważyłem że garaż jest otwarty. Trochę dziwne bo jako jedyny miałem klucze do niego, ale... ciotka mogła znaleźć zapasowe.
- Do chuja pana z tą jebaną perkusją!- usłyszeliśmy jak ciotka klnie na perkusję. Biedny instrument. Weszliśmy do domu, rozebraliśmy się i poszliśmy do kuchni. Kolacja już na nas czekała. Jak miło. Poszliśmy do łazienki, umyliśmy łapki i poszliśmy jeść. Były do wyboru albo sezamowe kąski z kurczaka albo krewetki po senegalsku a do popicia była lemoniada. Wziąłem jedno i drugie danie i zacząłem się delektować smakiem potraw. Czyżby Top Chef albo inny program kulinarny??
      Po zjedzeniu kolacji pobiegłem do pokoju, wziąłem czystą bieliznę i poszedłem do łazienki. Wziąłem długi prysznic i po powrocie do pokoju położyłem się spać. Nie mogę uwierzyć... to już jutro. To już jutro zmierzymy się z innymi uczniami i pokarzemy co umiemy. Ciekawe kto będzie w jury. Pomyślałem jeszcze trochę o tym i zasnąłem.

___________________________________________________________

No, mam nadzieję że wypadł przyzwoicie. I korzystając z okazji, to
 JUŻ W TEN PIĄTEK UKAŻE SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ NA MOIM NOWYM BLOGU (macie do niego button :D). ZAPRASZAM SERDECZNIE!!
A teraz wracając do tematu, jakieś zażalenia, skargi czy coś? Piszcie co ślina na język przyniesie, zniosę każdą krytykę ale liczę także na te dobrze komentarze. 
Pozdrawiam i do następnego!!
Elfik Elen

niedziela, 6 kwietnia 2014

REKLAMA NOWEGO BLOGA

No, szał ciał nastał i wasza jebnięta cegłówką Elfik Elen stworzyła nowego bloga. Nie wiem jak ogarnę trzy blogi ale... raz się żyje. No więc...
Nazywa się Akademia dla Utalentowanej Młodzieży, a oto link ---->LINK<-----
No więc, zapraszam was na niego. Na razie skromniutko, wstęp i miały być zakładki z bohaterami, spamem i kontaktem do mnie ale blogger mnie nie lubi i coś się schrzaniło. Może potem się pojawią... Tak czy tak zapraszam do przeczytania przynajmniej krótkiego wstępu.

sobota, 5 kwietnia 2014

Taka jedna WAŻNA informacja

    Witajcie!
Zapewne myślicie, co może być tak ważnego że piszę do was w sobotę, więc od razu rozwiewam wątpliwości.
  Ostatnio spotkałam moją przyjaciółkę, która zachęciła mnie do pisania. Poszłyśmy razem do KFC i opowiedziałyśmy sobie co u nas, itp. Przechodząc do setna, właśnie tego samego dnia wpadł mi do mojej szurniętej, chorej na coś głowy "wspaniały" pomysł.
  A MIANOWICIE... mam w planach stworzenie kolejnego, trzeciego już bloga mojego autorstwa. Opowiadanie będzie, jak zawsze, o tematyce fantasty. Opowiadać będzie o grupie nastolatków, chyba będzie ich sześcioro, którzy posiadają nadnaturalne moce i tradycyjnie, początkowo o tym nie wiedzą lecz po pewnym czasie w ich życiu pojawi się szurnięta babka, która wprowadzi ich w nowy nieznany im świat.
No i na tym się zatrzymałam, znaczy... mam pewien zarys tego opowiadania w głowie lecz co z tego wyniknie... nie mam pojęcia.
  Jeśli byście chcieli żeby takowe opowiadanie się ujawniło, to piszcie w komentarzach. A i od razu dodam, jeśli będziecie chętni do tego fenomenu, to ów opowiadanie pojawi się DOPIERO gdy skończę pisać jedno z tych, które prowadzę dotychczas, bo obawiam się że z trzeba nie wyrobię aczkolwiek jeśli coś mi odwali to możliwe że w maju pojawi się pierwszy, wstępny rozdział tej historii.
  No więc czekam na komentarze w których możecie pisac, czy jesteście za tym by takie coś powstało czy też nie. Piszcie szczerze, zniosę każdą krytykę.
  Pozdrawiam i miłego weekendu,
        Szurnięta Elfik Elen

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 15


     Oczy zaczęły nam się świecić, a woda otaczająca nas zaczęła się obracać. Pierwsza zaczęła Lena. Zacisnęła słoń na swojej włóczni i zaczęła biec z nią w moim kierunku. Wziąłem głęboki oddech i w ostatnim momencie zablokowałem jej atak. Zamłynkowałem moim trójzębem i zrobiłem zamach. Moja przeciwniczka z gracją zrobiła unik i bez chwili wahania rzuciła we mnie wodną kulą. Wyciągnąłem dłoń w kierunku nadlatującej kuli a ta zatrzymała się. Rzuciłem ją gdzieś na bok a Lena korzystając z chwili mojej nieuwagi zrobiła zamach włócznią. Schyliłem się i korzystając z pomocy trójzębu, podciąłem jej nogi. Upadła na ziemię w głośnym hukiem. Zauważyłem że na jej twarzy malowała się złość. Wstała z podłogi a ja w między czasie zgromadziłem trochę wody i stworzyłem z niej barierę ochronną.
- Dobre zagranie, lecz nie pomoże ci wygrać!- rzuciła mściwie Lena przywołując swoją broń do ręki. Podbiegła do mnie i ostrzem włóczni wycelowała w barierę. Z racji tego iż osłona była z wody, to ostre zakończenie jej broni przebiło ją i gdybym nie zrobił uniku, dostałbym w brzuch. Przeciwniczka wyciągnęła swoją broń i odskoczyła. Spojrzała na mnie wrogim spojrzeniem i wbiła broń w podłogę. Ta zamieniła się w wodę, którą Lena podzieliła na kawałki i ponownie zamroziła. Następnie zaczęła miotać we mnie lodowymi odłamkami włóczni. Bariera tym razem skutecznie mnie broniła przed atakami. Gdy mojej przeciwniczce odłamki się skończyły, stworzyła nową włócznię którą od razu wzięła do ręki. Ustawiłem się w pozycji obronnej a ona zrobiła zamach celując w klatkę piersiową. Obroniłem się trójzębem a z naszych broni poleciały lodowe iskierki. W miejscu uderzenia trójząb zaczął się zamrażać. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem i rzuciłem go na ziemię. Lena uśmiechnęła się pod nosem i schowała jedną dłoń za plecy. Za sobą stworzyła strzałę, którą we mnie rzuciła. Niestety, nie zdążyłem zareagować. Dostałem prosto w prawą pierś. Upadłem na ziemię z krzykiem i cholernie wielkim bólem. Czułem jak promieniuje po całym ciele. Postanowiłem że wyjmę ją. Wyciągnąłem lewą rękę i skierowałem w stronę strzały. Wyciągając ją, krzyczałem z bólu lecz udało się. Wszyscy zgromadzeni na sali podbiegli do krawędzi kręgu na którym walczyliśmy. Woda obracająca się nie pozwalała dostać się do środka. Nawet Radny był bezsilny.
      Poczułem jak opuszczają mnie siły. Lewa ręka bezwładnie runęła na ziemię przy okazji wypuszczając strzałę, która potoczyła się pod nogi Leny. Widząc zakrwawiony grot strzały, otrząsnęła się i spojrzała na mnie. Powoli zacząłem zamykać oczy, lecz zdołałem zobaczyć jak z łzami w oczach podbiega do mnie. Ukucnęła nade mną i zdarła ze mnie górną cześć kimono. Potem zgromadziła wodę wokół swoich dłoni, które przyłożyła do rannego miejsca. Krew, która zdołała wydobyć się w rany, powoli do niej wracała a gdy czerwona ciecz powróciła na swe miejsce, rana zasklepiła się. Znów poczułem jak wracają mi siły i odruchowo podniosłem się z ziemi biorąc tak głęboki wdech, jakbym nie oddychał kilka godzin. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Lena uśmiechnęła się, przytuliła się do mnie i pocałowała. Prosto w usta! Bez namysłu uczyniłem to samo. Cała sala zaczęła klaskać i wiwatować a my słysząc to, przestaliśmy się całować i wstaliśmy z ziemi. Moja przyjaciółka, wzięła mnie pod ramię a woda, która krążyła, opadła z plaskiem.
- Mamy remis, że tak to ujmę! Brawo!- powiedział radośnie Issac i znów wszyscy zaczęli klaskać. Szepnąłem do Leny że jest mi nieco zimno. Ta spojrzała na mnie i razem powędrowaliśmy do wyjścia.
      Gdy staliśmy przed drzwiami do szatni, pocałowałem ją w policzek i dodałem:
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.- odpowiedziała i zarumieniła się nieco. Otworzyliśmy drzwi i każde z nas poszło do swojej szatni. Będąc w środku, upewniłem się że nikogo w niej nie ma i oparłem się o drzwi szafki. Odetchnąłem z ulgą że w końcu powiedziałem Lenie że ją kocham. Na całe szczęście nie zbłaźniłem się bo ona czuła to samo.
- Brawo Matt.- poklaskałem sam sobie i otworzyłem szafkę. Przy ubieraniu bluzki, spojrzałem na ranę na prawej piersi. Została po niej jedynie blizna. Naciągnąłem górną cześć mojego ubioru i wyszedłem z szatni. Lena w tym samym momencie wyszła z damskiej szatni. Widząc siebie, objęliśmy się i tak objęci powędrowaliśmy do wyjścia z sektora wody.
         Gdy wyszliśmy z sektora, poszliśmy w kierunku sali głównej. Po drodze do niej spotkaliśmy Nathana i Emilly. Byli nieco zdziwieni widząc mnie i Leną objętych. Opowiedzieliśmy co się stało i po chwili dołączyła do nas Isabelle. Zdążyła na sam koniec, gdzie Lena opowiedziała jak głupio postąpiła ciskając we mnie strzałą. Znów w jej oczach pojawiły się łzy i kilka z nich popłynęło po jej policzku. Otarłem jej zły i pocałowałem.
- Musicie tak przy nas?- zapytała z obrzydzeniem Emilly.
- Sorki.- odpowiedzieliśmy razem i w piątkę poszliśmy do sali głównej.
      Gdy tylko do niej weszliśmy podszedł do nas Tyler. Iss bez namysłu rzuciła mi się na szyję i złożyła mu pocałunek na policzku. Zamurowało nas a w każdym razie mnie, Lenę i Nathana.
- Zapomnieliśmy wam powiedzieć, Tyler wyznał mi miłość!- powiedziała piszczącym głosem Iss a Tyler zarumienił się.
- To powodzenia. Z nią nie będzie łatwo.- poklepałem go po ramieniu a Iss posłała mi gniewne spojrzenie. Celem naszej podróży do sali głównej, było wyhaczenie reszty naszej paczki, lecz nie mogliśmy znaleźć Brandona. Po chwili poszukiwań, sam nas znalazł. Mijaliśmy się między stołami. Co za niedopaczenie. Gdy byliśmy wszyscy razem, udaliśmy się do wyjścia z budynku Organizacji i ruszyliśmy w kierunku parku.
      Byliśmy już przy wejściu do niego, gdy usłyszeliśmy krzyki dziewcząt, dobiegające z przeciwnej strony.

____________________________________________________________

Kolejny, krótki rozdział. Nie wiem czemu, ale ostatnio nie mogę pisać dłuższych, gdyż zniszczyła bym tą chwilę niepewności i ciekawości :D
Chcę zauważyć, że rozdział miał się pojawić wczoraj i za to was przepraszam, ale także przepraszam za wszystkie błędy, które mogły się w nim znaleźć. Także, przepraszam.
No ale do rzeczy, jak wrażenia? Moją ulubioną sceną, była ta w której Lena pocałowała Matta, a wasza?
Piszcie w komentarzach wasze zdanie na temat rozdziału.
Pozdrawiam i do kolejnego!!
Elfik Elen







wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 14


    Za dwie godziny ja i Lena będziemy walczyć ze sobą. Dlaczego padło AKURAT na nas? Spuściłem głowę i, nie powiem, byłem smutny. Z jednej strony chcę wygrać moją pierwszą walkę, ale z drugiej strony walczę z Leną. Coś do niej czuję i nie chcę aby przegrała. Trudno, to nie jest moja jedyna walka, dam jej wygrać. Issac widząc że stoję ze spuszczoną głową poklepał mnie po ramieniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem że uśmiecha się do mnie i kiwa głową. Czyżby on czytał mi w myślach? Jeśli tak to wie co knuję. Mimowolnie spojrzałem na Lenę. Stała obok mnie i podnosiła głowę. Również na mnie spojrzała i uśmiechnęła się smutnie. Podszedłem do niej i przytuliłem. Ona po chwili także się przytuliła.
- Nie chcę z tobą walczyć, Matt.- szepnęła mi do ucha.
- Ale z drugiej strony,- dodała pośpiesznie- chciałabym wygrać. Była by to moja pierwsza walka z prawdziwym przeciwnikiem a nie tymi... kukłami.- parsknęła.
- Wiesz co, myślę dokładnie tak samo.- powiedziałem odpychając ją lekko od siebie. Spojrzałem w jej piękne, błękitne oczy. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Zamurowało mnie. Nie sądziłem że tak szybko to zrobi. Odeszła ode mnie i poszła za Issakiem, który kierował się do jakiejś innej sali. Obrócił się i zawołał mnie gestem ręki do siebie. Ocknąłem się i podbiegłem do niego i Leny.
- Co do reszty, to poczekajcie na Daniela, zaraz do was dołączy. A co do was, to za mną.- powiedział i obrócił się napięcie w stronę drzwi. Były to zwyczajne, drewniane drzwi z metalową klamką. Pociągnął ją i otworzył je przed nami.
       Ukazała nam się średniej wielkości sala, z białymi ścianami i jasno-niebieską podłogą. Ściany przypominały mi nieco śnieg. W centrum sali znajdował się krąg, na którego brzegach płynęła leniwie woda. Podszedłem nieco bliżej kręgu i ukucnąłem przed krawędzią. Woda była taka piękna, przejrzysta i czysta. W pewnym momencie poczułem jak obrywam czymś mokrym po plecach. Niestety, nie jestem zbytnio zgrabny więc bez problemu wbambuliłem się w wodę. Mimo iż byłą piękna była także cholernie zimna. Wyskoczyłem z niej jak poparzony i usłyszałem śmiech Leny i Issaca. Znów stanąłem obok krawędzi i zamknąłem oczy, które po chwili otworzyłem. Zaświeciły się na niebiesko a ja dłonią przejechałem po moim mokrym ubraniu. Woda posłuchała się mnie i w miejscach które dotknąłem, powoli znikała. Gdy tylko strząchnąłem dłonią woda opuściła ubranie i wleciała w miejsce dla niej odpowiednie.
- Dobrze, nie zdążyłem na wstępie więc powiem to teraz. W tej sali stoczycie swoją pierwszą walkę, lecz zanim to nastąpi pokażę wam jak tworzyć broń swojego żywiołu.- na te słowa poczułem jak ciarki przechodzą przez moje ciało. Radny wody kazał nam odłożyć nasze bronie, te zwyczajne. Położyliśmy je pod ścianą, niedaleko futryny od drzwi i poszliśmy na nasze miejsca. Issac pokazał nam jak tworzy się własną broń. To jest banalne a ja myślałem że będzie bardziej skomplikowane. Najpierw trzeba sprawić by oczy nam zaświeciły, co jest proste. Następnie skupić się na, w naszym przypadku, wodzie i "wyciągnąć" jej trochę z reszty. Potem, trzymając cały czas wodę, wyobrazić sobie że przybiera kształt naszej broni. Gdy uczyni się powyższe punkty wystarczy użyć zaklęcia trwałości, które powinien znać każdy rekrut. Oczywiście mnie żadne z moich szanownych i jakże kochanych przyjaciół o tym nie uświadomiło, wiec zrobiłem nieco skwaszoną minę. Podpatrzyłem jak robi to Issac, więc pomyślałem że zrobię identycznie. Jako pierwsza broń zaczęła tworzyć Lena. Uniosła trochę wody i po chwili miała w dłoni lodową włócznię. Nie ukryłem zdziwienia iż myślałem że jej broń będzie z wody a nie z lodu! Otrząsnąłem się i podszedłem do beczki z wodą. Nadeszła moja kolej. Skupiłem się na wodzie i po chwili uniosłem jej trochę. Następnie wyobraziłem sobie jak woda, którą podtrzymuje zamienia się w trójząb. Tak też się stało. Woda przybrała kształt trójzębu lecz trzeba było jeszcze rzucić zaklęcie trwałości. Przypomniałem sobie jak robił to radny i po chwili zrobiłem to samo. Drugą dłonią namalowałem w powietrzy dziwny symbol i wycelowałem nic w wodną broń. Symbol uderzył w mój trójząb z hukiem. Wiem, to jest dziwne ale tak było! Przestraszyłem się i podskoczyłem jednocześnie upuszczając broń na ziemię. Ale zaklęcie trwałości zadziałało. Wodny trójząb był cały. Podniosłem go i razem z Leną podeszliśmy do Issaca.
- Jesteście gotowi. Zajmijcie miejsca w kręgu i poczekajcie na mnie. Pójdę po resztę rekrutów.- rzucił radny i pobiegł do drewnianych drzwi. Wedle jego rozkazu, weszliśmy do kręgu a woda po jego brzegach, uniosła się uniemożliwiając jakąkolwiek ucieczkę.
     Po chwili w drzwiach pojawił się Radny, rekruci i Daniel. Spojrzałem na nich. Po ich minach można było wyczytać że są ciekawi jak akcja się potoczy. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na Lenę. Była lekko zdenerwowana tą sytuacją. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Ja zrobiłem to samo i po chwili usłyszeliśmy Issaca.
- Gdy skończę odliczać, zaczniecie walkę. Będzie trwała tak długo aż któreś z was nie przegra lub nie podda się. Nie można tylko się bronić, trzeba też atakować.- i tu zrzedła mi mina. Miałem zamiar się bronic przez całą walkę a gdy uznam że to koniec, dać się zaatakować i przegrać.- No, wszystko jasne?- dokończył po chwili.
- Tak.- odpowiedzieliśmy jednocześnie.
- Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem!... Dwa! Jeden!- i walka się zaczęła.

____________________________________________________________

Z góry przepraszam że taki krótki, ale nie miałam jakoś pomysłu na tą ich walkę. Starałam się coś wymyślić, nawet zaangażowałam w to moich sąsiadów, ale na nic byłą ich pomoc. Mam nadzieję że nie jesteście źli.
A i chcę bardzo podziękować pewnym osobom które wczoraj wysłały sms-a na esce w czasie trwania Gorące 20, w której napisali : "Elfik Elen, to dla ciebie. Mamy nadzieję że niedługo coś napiszesz więc życzymy ci dużo weny i powodzenia w całym fenomenie. Pozdrawiamy, fani z warszawy." 
Może to kawał a może nie ale nawet nie wiecie jaką mi radość sprawiliście tym gestem, fani z Wawy. Bardzo za to dziękuję. I tak wracając, co myślicie o dzisiejszym rozdziale? 
Piszcie w komentarzach wasze opinie.
Pozdro i do następnego posta,
Elfik Elen
PS. Podczas mojej nieobecności zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Elfik Book. Bardzo za to dziękuje, lecz nie mogę przyjąć tej nagrody w tym momencie. Mam za dużo spraw na głowie i brakuje mi na wszystko czasu :(