czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 18


        Minął tydzień od pokazu talentów. Wiadomość o zwycięzcach szybko się rozniosła. Właśnie razem z Isabelle wchodziliśmy do szatni, gdzie powitano nas wiwatami i oklaskami. Zajęliśmy pierwsze miejsce. Lecz powoli ta sytuacja stawała się nudna. No okej, jest miło i fajnie że ktoś nas docenia ale do jasnej cholery, ile można? Na całe szczęście dzisiaj po szkole jest Ceremonia Wyboru, co bardzo mi się podoba. W końcu będę pełnoprawnym członkiem Organizacji. Mam tylko nadzieję że nie poddadzą nas testowi przez wyborem. Nathan opowiadał mi jak kilka lat temu test nabytych umiejętności wybranego żywiołu odbył się przed Ceremonią. Było to niedorzeczne, bo rekruci musieli korzystać z każdej mocy elementów natury, przez co większość zrezygnowała i odeszła, bo nie mogli zdecydować, który żywioł wybrać. Eh... dobra, kończę bo niepotrzebnie się nakręcam. Ceremonia jest za parę godzin więc mam jeszcze czas. Zaraz zaczyna się geografia. Boże, kto wymyślił ten przedmiot. Weź człowieku spamiętaj te wszystkie rzeki, jeziora, elektrownie i kopalnie! To jest ponad moje siły! Miasta, jeszcze rozumiem ale rzeki?! Po co komu znajomość każdej rzeki? Głębokość, długość pełna nazwa, rok, wiek lub era w której powstała, no bez jaj! Chyba że ktoś podrywa dziewczyny na "geografa", Hej mała, może przepłyniemy się przez Tamizę. Ja i Iss wyszliśmy z szatni i poszliśmy do sali geograficznej. Na miejscu czekali na nas Tyler, Nathan, Emilly i Lena. Była jakaś smutna. Oczy miała podkrążone jakby płakała. Podszedłem do niej i objąłem.
- Co się stało?
- Boję się że nie przejdę pomyślnie Ceremonii Wyboru.- z jej oczu poleciały kolejne łzy.
- Serio? Tylko tym się martwisz? Dasz radę dziewczyno, jesteś lepsza ode mnie! 
- Myślisz?- zapytała patrząc mi w oczy.
- No jasne, głuptasie!- zaśmiałem się i przytuliłem ją mocniej a ona odwzajemniła gest. Zadzwonił dzwonek, trzeba było wejść do sali. Razem z Leną usiedliśmy na końcu sali. Przed nami usiadła Iss z Emilly a przed nimi Nathan i Tyler.
       Lekcja minęła szybko i bez większych problemów. Tak myślę... dobra, nie ważne. Zeszliśmy na dół, do Auli. Zwykle była mało zaludniona bo schodzili się tam jedynie uczniowie klasy aktorskiej i teatralnej. Właśnie mieli próbę do ich występu który ma być za trzy dni. Wcale mnie nie zdziwiło że był tam Brandon. Mimo iż nie należał do żadnej z wyżej wymienionych klas, to czynnie brał udział w próbach. A dlaczego? Tylko i wyłącznie dla jego dziewczyny, Miriam. Była to średniej wysokości brunetka o niebieskich oczach. Miała śniadą cerę. Razem z przyjaciółmi zajęliśmy miejsca na widowni i zaczęliśmy rozmowę. Ja pożyczyłem zeszyt od Emilly z pracą domową z matmy, bo zaraz się zaczynała. Jakoś wyleciało mi z głowy że było coś zadane... ups. Zająłem się spisywaniem jej a reszta rozmawiała o dzisiejszej Ceremonii.
- Jak myślicie, kogo nie dopuszczą?- zapytał Nathan i uśmiechem na ustach.
- Jak to "nie dopuszczą"?- powtórzyła Lena który wyraźnie się zmartwiła.
- Nie słuchaj tumana, plecie głupoty! Zawsze dopuszczają rekrutów do Ceremonii, przecież po to trenują.- pocieszyła ją Emilly jednocześnie kopiąc Nathana w piszczel. Chłopak skrzywił się i pomasował obolałe miejsce. Skończyłem spisywanie, oddałem zeszyt właścicielce a swój schowałem do torby. Zadzwonił dzwonek i razem ruszyliśmy do sali matematycznej.
      
*             *            *             *

       Lekcje szybko minęły. Matematyka była dzisiaj wyjątkowo luźną lekcją, na wychowaniu fizycznym nikt nie ćwiczył bo nie było nauczyciela a historia i wos były tak nudne, że je przespałem. No nie moja wina że nie ciągnie mnie do tych przedmiotów. A powinno, powinno. Nie chcieliśmy rozchodzić się do domu, mimo że do rozpoczęcia Ceremonii mieliśmy jeszcze pięć godzin, więc Iss, Emilly i Nathan zaproponowali że przećwiczą ze mną i Leną nasze umiejętności. Bez większego rozmyślania zgodziliśmy się, bo w sumie... przydało by się rozgrzać przed tym wydarzeniem. Pogoda była bardzo piękna, mimo że była jesień, było bardzo ciepło. Temperatura osiągnęła 27*C, więc poszliśmy na plaże. A propos plaży, to za półtorej tygodnia odbędzie się tutaj impera organizowana przez Sophie. Gdy doszliśmy na miejsce, okazało się że jest od groma ludzi. No rozumiem, jest ciepło, trzeba korzystać puki można ale żeby tylu ludzi przyszło się opalać? 
- No bez jaj.- burknął niezadowolony Nathan.
- Spokojnie, znam miejsce w którym nikogo nie będzie.- powiedziała pewna siebie Emilly.
- Do Atlantydy nas zaprowadzisz?
- Nie, idioto! Tam drogi nie znam, jeszcze...- rzuciła ostrzegawczo z naciskiem na "jeszcze".
- Dobra, dobra to może nas zaprowadzisz do tego tajemniczego ogrodu?- zapytałem z rozbawieniem.
- Ty... pierwsza się przećwiczę, kochany! Oj będzie się działo!- powiedziała Emi grożąc mi palcem. Po chwili ruszyła z miejsca a my za nią. Temperatura robiła się coraz większa, albo ocieplenie klimatu albo koniec świata się zaczął... no innej opcji nie ma. Po kilki minutach błąkania się po plaży, Emilly zaprowadziła nas w to miejsce. Rzeczywiście, było tam pusto ale i bardzo pięknie. Piasek był tutaj żółty, jakby malowany a woda przejrzysta jak nigdzie. Za nami stała ściana skalna a na jej szycie rósł swobodnie las.
- Boże, jak gorąco!- ryknęła Lena rzucając torbę na ziemie. Po chwili zdjęła z siebie koszulkę i spodnie.  Byliśmy zdziwieni że bez żadnych ceregieli zrobiła co zrobiła i nie wstydziła się tego że dwóch chłopaków ją widzi.
- No co? Jest ciepło, więc w czasie przerwy będę się opalała.
- Ale czy my coś mówimy?- zapytał Nathan jakby był w transie. Patrzył na Lenę jakby chciał ją zjeść. Jego mina była nieziemska. Zaczęliśmy się śmiać. Chłopak otrząsnął się zrzucił plecak, ściągnął swoją koszulkę i spodnie i w bokserkach pobiegł do wody.
- Czo ten Nathan?- pomyślałem. Takie krejzole to tylko w mojej pace! Po chwili Nathan wyszedł z wody.
- No na co czekacie? Zanim zaczniemy trenować to trochę się powygłupiamy.- jego słowa potraktowaliśmy poważnie. Pokiwaliśmy głowami jak w transie i zaczęliśmy się rozbierać. Gdy byliśmy gotowi, wbiegliśmy do wody. Była ciepła ale nie do końca, taka w sam raz jak na dzisiejszą pogodę. 
       Popływaliśmy, powygłupialiśmy się z pół godziny i wyszliśmy z wody. Iss stworzyła nam ręczniki z liści i trawy. Czułem się dziwnie wycierając się trawiastym ręcznikiem ale, mimo wyglądu, był bardziej praktyczny niż te zwykłe. Szybciej wchłonął wodę a po chwili był suchy. Rozścieliłem go na piachu i położyłem się.
- Nie tak szybko, kochany. Wstawaj, będziemy trenować.- powiedziała Emilly stając przede mną. Na jej ustach malował się łobuzerski uśmiech.
- Chwilka.- odpowiedziałem przeciągając się. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za nogę w okolicach kostki i ciągnie za sobą.
- Aż tak ci zależy?
- A tobie nie?- puściła, w końcu. Wstałem z ziemi, otrzepałem się z piasku i nim się obejrzałem dostałem kulą ognia. Trafiła w rękę. Zrobiło mi się gorąco, a w miejscu uderzenia pojawiło się zaczerwienienie. Nie piekło więc nie było potrzeby opatrywania czy coś. Przy uderzeniu upadłem, więc wstałem tworząc wodny pas, który skierowałem w Emi. Nie udało jej się uniknąć ataku. Dostała. Padła na ziemię mokra jak szczur. Wstała, otrząsnęła się i klasnęła w dłonie. Po chwili stworzyła się fala ognia. Wyciągnąłem rękę w stronę wody i po chwili stworzyłem wodą ścianę, w którą uderzyła ognista fala. Stworzyła się para, na moją korzyść. Z wilgoci w powietrzu stworzyłem parę wodnych lin. Połączyłem je dzięki czemu stworzyłem wodną siatkę. Zrobiłem zamach i rzuciłem siatką w przeciwniczkę. Zrobiła unik ciskając kolejną kulą ognia. Również zrobiłem unik, przy okazji padając na ziemię.
- Dość tego.- pomyślałem i wpadłem na pewien pomysł. Wbiegłem do wody a Emilly za mną. Głupio postąpiła. Zanurkowałem jak najgłębiej mogłem i zacząłem się kręcić wokół własnej osi. Woda stworzyła wir, który po chwili wynurzył się na powierzchnię razem ze mną w środku. Wodne tornado wypluło mnie na piasek. Tym razem nie upadłem lecz stanąłem na równe nogi. Emilly udało się uciec z wody. Skierowałem wir na nią, po czym uderzył całą swoją siłą. Nim się obróciła, leżała mokra na piasku z rybą w ustach.
- Bardzo... śmieszne.- powiedziała wypluwając wodne stworzenie z ust.
- Moja kolej.- powiedziała Isabella uśmiechając się.
- Dobra, to ja zajmę się Leną.- odpowiedziała Emilly idąc w kierunku dziewczyny.
- No Matt, szykuj się na przegraną.
- Chyba ty.- odpowiedziałem uśmiechając się łobuzersko.
        Iss zaśmiała się lecz po chwili ustawiła się w pozycji bojowej. Zamknęła oczy i z ziemi wyrosły ogromne pnącza, które skierowała w moją stronę. Jednocześnie otworzyła oczy. Zrobiłem z wody wodny bicz i ciąłem nadlatujące pnącza. Prawie mi się udało, gdyby nie wsysający mnie piach. Tak, Iss wyczarowała ruchome piaski. Super... Puki nie byłem zanurzony do pasa w piachu, wyciągnąłem rękę w stronę wody i stworzyłem barierę, którą się otoczyłem. Tak jak myślałem, pomogło mi to wydostać się z pułapki przeciwniczki. Isabelle nie czekała długo, zaczęła ciskać we mnie kulami trawy, piachu i liści. Wyglądało dziwnie ale jak oberwałem jedną z nich, nie było mi do śmiechu. Dostałem prosto w klatkę piersiową. Bolało jak cholera! Zamknąłem oczy i po chwili otworzyłem je gwałtownie a za Iss powstała wielka fala, która zmierzała w jej kierunku. Chciała stworzyć jakaś tarczę czy ścianę, lecz fala była szybsza. Morka wstała z piasku, otrzepując się.
- Dobra, wygrałeś przystojniaczku ale... drugim razem ci dokopię.- powiedziała podchodząc do mnie i czochrając po głowie.
- Dobra, dobra. Kto następny?- zapytałem podskakując z nadmiaru energii. Niby byłem lekko zmęczony i wszystko mnie bolało ale za każdą walką czułem się bardziej... doładowany, że tak to ujmę.
- Chyba nikt.- powiedziała Lena podchodząc do mnie i klepiąc po plecach.
- Szkoda.- powiedziałem opuszczając głowę. Podszedłem do swoich ubrań. Ubrałem je i założyłem torbę na ramię.
- Gdzie idziesz?- zapytał Nathan wstając z ręcznika.
- Została godzina. A znając nasze możliwości to zanim dowleczemy się do siedziby Organizacji, to trochę czasu minie.
- O kurde, faktycznie!- krzyknęła Iss patrząc na swoją komórkę. Wszyscy wstali i zaczęli się ubierać. Po dziesięciu minutach byliśmy gotowi do drogi powrotnej.
      Wyszliśmy z plaży i poszliśmy na przystanek. Do przybycia autobusu, który podwiezie nad pod budynek Organizacji, było jeszcze pięć minut. Usiedliśmy na ławce i odetchnęliśmy ciężko po chwili śmiejąc się. Nie wiem co nam odwaliło. Nadjechał autobus. Wsiedliśmy i zajęliśmy miejsca lecz wcześniej skasowaliśmy bilety. Co jak co, ale kary płacić nie mam zamiaru!
- Może zdradzicie nam, jak będzie to wyglądało?- zapytałem po chwili milczenia.
- Ale co?- zapytała Emilly.
- No Ceremonia.- odpowiedziała Lena.
- Aaa. No dobra.- powiedział Nathan biorąc głęboki wdech.
- Więc tak. Na początku będziecie musieli iść do swoich szatni i przebrać się w czarne kimona. Potem wrócicie na Aulę główną, gdzie to wszystko będzie się odbywało. Ustawią was albo w dwuszeregu albo podzielą na cztery grupy, wedle pierwszej segregacji do danego sektora, czyli oboje będziecie w grupie wodnych. Po tym na scenie pojawi się pięć mis za którymi będą stali radni, także ubrani na czarno. W jednej będzie woda, w drugiej ogień, w trzeciej piasek. Czwarta jest pusta, za znak że jest w niej powietrze. W piątej zaś są małe pioruny. Ale spokojnie, wszystkie pięć mis jest zamknięte. Gdy wyczytają czyjeś nazwisko, osoba ta będzie musiała podejść i wybrań jedną z mis. Gdy już dokona wyboru, musi otworzyć misę którą wybrała. Następnie jej kimono przybierze barwę odpowiednią do wybranego żywiołu i oficjalnie zostanie Zaklinaczem. Po tym otrzyma zadanie sprawdzające umiejętności. Jeśli przejdzie pomyślnie, będzie mógł zostać w sektorze lecz jeśli nie, będzie musiał przejść szkolenie raz jeszcze. Jeśli jakiś zaklinacz będzie chciał stać się Złodziejem Czarów, będzie musiał przejść jeszcze jeden test, tyle że o wiele trudniejszy.
       Po pół godzinie jazdy, dotarliśmy do celu. Ludzie powoli zaczęli się schodzić. My także weszliśmy do środka. Nathan, Iss i Emilly poszli do Auli głównej, w której miała odbywać się Ceremonia. Chcieli nam dopingować podczas testu. Ja i Lena poszliśmy do szatni. Nathan miał rację, czekały na nas czarne kimona. Założyłem swoje i wyszedłem na korytarz. Po chwili wyszła Lena i razem poszliśmy na Aulę. I kolejny punkt dla Nathana, ustawili nas w cztery grupki. Po chwili na wzniesieniu pojawili się radni a na stole, stojącym przed nimi, pięć drewnianych mis. Były zamknięte. Usłyszeliśmy gong, co oznaczało...
- Ceremonię Wyboru czas zacząć!- powiedziała radna ziemi a na sali nastała cisza.

____________________________________________________

Zrobiłam sobie przerwę z nauce i zaraz wychodzę na spacer z bratem. Trochę siedziałam nad tym rozdziałem, więc nie krytykujcie za mocno. 
Jak myślicie, jakie zadanie potwierdzające umiejętności dostanie Matt, a jakie Lena?
Czekam na komentarze :>
Pozdrawiam i do kolejnego!!
Elfik Elen 
PS. Sory za wszelkie błędy które mogły pojawić się w rozdziale :D

8 komentarzy:

  1. Już nie mogę doczekać się kiedy opiszesz ceremonie, początkowo myślałam że przeczytam to jeszcze dziś, ale nie skończyłaś w takim momencie że aż się we mnie zagotowało. Trafiłam tu zupełnie przez przypadek i dopiero zaczynam ogarniać, dlatego na spróbowanie przeczytałam ten rozdział i stwierdziłam że muszę zacząć od początku, na pewno! Lekturka na noc jak znalazł. Masz tak lekki styl pisania, a do tego rzadko się zdarza że dziewczyna piszę bloga o chłopaku, jestem pełna podziwu, bo ja pewnie przy pierwszej lepszej okazji bym się pomotała. Jeszcze raz bardzo mi się podoba, gratuluję, całuję i pozdrawiam. Czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo ^^
      Mam nadzieję ze kolejny rozdział także się spodoba. A pojawi się, tak myślę, po 25.04

      Usuń
  2. Hejka :P
    No wiec tak zakończyłaś w beznadziejnym momencie :)
    huh jeju chce już next.
    Jestem bardzo ciekawa co będzie działo się dalej.
    Mam nadzieję, że jak najszybciej dodasz kolejny rozdział.
    Co do tego to był świetny
    Wesołych Świąt i weny!
    pozdrawiam
    Aqua :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, tobie także życzę miło spędzonych świąt :>

      Usuń
  3. Hej mała, moze przepłyniemy przez Tamizę? XD LOL. Podryw na geografa. Osobiście uważam, że bardziej suchy byłby podryw na chemika XDD. "Niech nasz związek będzie tak trwały, jak związek boru i metalu", albo może jeszcze słowo "Kocham cię" ułożone z pierwiastków. Ło, matko.
    Wiadome było, że wygrają! Ale dużo o tym nie pisałaś XD.
    Lena jaka odważna! się rozebrała! "Czo ten Nathan?" mwhaha xd.
    Chcę liściasty ręcznik D: fajny gadżet!
    Walka Emily i Matta świetna, ryba w ustach też XD. To mi przypomina scenę z kreskówek.
    Wkradł się tylko jeden, malutki błąd. Póki, a nie puki.
    Matt niepokonany D: wszystkich gasi falą!
    Łał, wstępny opis ceremonii bardzo mi się podoba. Uważam, że te mise to świetny pomysły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Osobiście się starałam żeby podryw na "geografa" był suchy jak Sahara :p
      Twoje także dobre, pewnie wykorzystam w dalszych dziełach, jeśli pozwolisz :>

      Usuń
  4. Podryw na geografa nie jest aż taki zły ;)
    Lepszy tekst o Tamizie niż o spadającym aniele.
    Lena, what are you doing?
    Nathan, mina! :D
    Ręcznik z liści zawsze spoko ;)
    Zalatuje "Niezgodną" :D Jak to miło, że wszyscy czytają te same książki ;)
    Podoba mi się ten rozdział :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie opisałaś te walki :))
    Czekam na kolejny rozdział. Jestem ciekawa przebiegu ceremonii. ^^
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń