sobota, 1 marca 2014

Rozdział 8

     Po tym ataku demonów w parku, poszliśmy do mnie. Weszliśmy do domu. Na całe szczęście nikogo nie było, więc rozebraliśmy się i poszliśmy do mnie na górę. Mike oczywiście powitał każdego, powalając na ziemię. Za mnie wziął się na sam koniec. Schodząc z roześmianej Emilly podszedł do mnie. Na początku bacznie się przyglądał a po chwili dotknął łapą w stopę. Odskoczył jak poparzony, lecz po chwili podjął kolejną próbę. Tym razem wziął rozbieg i wskoczył na mnie. Polizał po policzku i zszedł. Reszta zaczęła się śmiać. Wstałem i usiadłem przy oknie, wycierając policzek ze śliny psa.
- To gdzie nasz sprzęt, kierowniku?- zapytała Isabelle.
- Gitary są w szafie a perkusja w garażu.- powiedziałem uśmiechając się. Widocznie byli zaskoczeni tym że się przygotowałem do ich wizyty.
- Too... my weźmiemy gitary a wy idźcie do garażu.- zaproponował Nathan zwracając się do mnie i Iss. Pokiwaliśmy znacząco głowami i zeszliśmy do garażu.
- Oby tylko dzieci nie było.- powiedziałem szeptem do Iss a ta zaśmiała się wesoło. Od razu lepiej mi się zrobiło. Śmiech Isabelle powalał na kolana. Zawsze gdy byłem smutny, pocieszała mnie swoimi mało śmiesznymi kawałami, z których śmiała się w najlepsze z czego wynika że śmiałem się z jej śmiechu. Ale do rzeczy... Wyszliśmy z domu ponieważ garaż można było otworzyć tylko i wyłącznie od strony podwórka. Wyjąłem klucze z kieszeni spodni, wyciągnąłem jeden i otworzyłem wejście od garażu. Wchodząc zauważyliśmy że perkusja stała niezłożona. Tym miał zająć się Daniel ale najwyraźniej miał ważniejsze prawy do roboty. Z racji iż nie wiedziałem jak się do tego zabrać, inicjatywę przejęła Iss. Perkusja była złożona w niecałe pięć minut. Przeczesała tylko włosy dłonią i uśmiechnęła się. Po kilku minutach było słychać kłócących się Nathana i Emilly. Poszło im o kolor gitary. Pomyślałem tylko -Serio? Nie ma ważniejszych spraw, tylko kłótnia o kolor głupiej gitary?!. No ale po chwili Nathan oddał Emilly czerwoną zaś on wziął czarną. Iss usiadła za perkusją i we trójkę czekali na moje rozkazy.
- A wy w ogóle słyszeliście ten kawałek?- zapytałem z dziwnym grymasem na twarzy.
- Yyy... ja nie.
- Ja też nie.
- Ha, gay!! A ja tak, cioty!!- powiedziała Emilly z wręcz dziką radością.- Co?
- Nic, nic. To ja ją puszczę a wy się skupcie ok?
- Tak jest kapitanie!- powiedzieli razem. Ja pieprze, co za ludzie... Wyciągnąłem telefon z kieszeni i włączyłem ów utwór po czym podałem i telefon by lepiej słyszeli. Gdy tylko piosenka skończyła się przesłałem Nathanowi i Emilly chwyty a Iss rytmikę i inne perkusyjne sprawy. Po chwili byliśmy gotowi. Z racji tego iż byłem niezbyt pewny siebie, nawet wśród przyjaciół, początkowo nie mogłem z siebie wykrztusić ani słowa ale po chwili zmieniło się to. Wziąłem głęboki oddech i próba zaczęła się. Najpierw Iss uderzyła swoimi pałkami, dając znak reszcie by zaczęła grać. Tak też się stało.
      Próba trwała dwie godziny. Po pierwszych, nieudanych próbach reszta poszła wyśmienicie. Byliśmy prawie gotowi do występu, lecz mieliśmy jeszcze dwa dni. Na całe szczęście były to sobota i niedziela, bowiem pokaz przełożono, nie wiedzieć czemu, na poniedziałek. Spojrzałem na telefon. Była godzina 20.00. Emilly i Iss powoli zbierały się do wyjścia. Wyszliśmy z garażu, zamknąłem go z całym naszym sprzętem i poszliśmy do domu. Tam dziewczyny założyły kurtki i poszły do siebie. Ja i Nathan poszliśmy do kuchni. Ku naszemu zdziwieniu przy stole siedzieli ciotka Madge i Daniel. A ja myślałem że się pokłócili... Usiedliśmy koło nich i zaczęliśmy jeść kolację. Porozmawialiśmy trochę o szkole, w której nas dziś nie było, o naszym poniedziałkowym występie i o innych sprawach. Ogółem zajęło nam to pół godziny. Wstałem od stołu i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Umyłem się w piętnaście minut. Z racji tego (wiem, często się powtarza to powiedzenie) iż nie miałem przy sobie czystej bielizny, zawinąłem sobie ręcznik i wyszedłem. Rozległo się pukanie do drzwi.
- Matt, otwórz proszę bo ja nie mogę.- prosiła ciotka.
- Ale jestem mokry! Niech ktoś inny otworzy!- wydarłem się.
- Ja nie mogę bo idę się myć. Bye bye!- powiedział Nathan szybko zamykając drzwi łazienki. Teraz oprócz pukania rozlegał się dźwięk dzwonka.
- Daniel otwórz!- krzyknąłem.
- Daniel poszedł do sklepu! Matt, otwórz te drzwi!- odpowiedziała ciotka. Ta kurwa super! Nie dość że jestem mokry jak... nie wiem co, to jeszcze prawie nagi! Ale cóż, trzeba się poświęcać. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i moim oczom ukazały się Sophie i Lena.
- Cze.. cześć Matt.- powiedziała Sophie gryząc się w wargi.
- Cześć dziewczyny. Coś ważnego, bo zimno.- powiedziałem miłym i wesołym głosem. Aż zygać mi się chciało jak słyszałem swój nienaturalny głos.
- Bo my... bo my...- jąkała się Sophie więc Lena przejęła inicjatywę.
- Chciałyśmy zaprosić ciebie na naszą imprezę po pokazie talentów.
- Z chęcią przyjdę. A mogę zaprosić znajomych?
- Jasne!- powiedziała jąkająca się dziewczyna dotykając mnie po torsie. Okey... to było mega dziwne. Odsunąłem się nieznacznie i spojrzałem na nią jak na wariatkę.
- Przepraszam cię za nią, ale...- zaczęła Lena- jesteś taki słodki... Boże sorry!
- Dobra, dajcie to zaproszenie i spadajcie ok? Nie chcę być niegrzeczny ale... same widzicie jak się zachowujecie.- powiedziałem a Sophie podała mi dwa zaproszenia po czym wraz z koleżanką poszły w kierunku furtki, ciągle chichocząc. Zamknąłem drzwi i poszedłem na górę. Zahaczyłem o pokój Nathana, który właśnie ćwiczył swoje moce. Aktualnie siedział w samych spodniach od piżamy i bawiąc się powietrzem, tym samym unosząc półkę z książkami. Podałem mu tylko zaproszenie i wyszedłem. Nie chciałem przeszkadzać. Poszedłem do siebie. Wchodząc, zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do szafeczki z bielizną. Wyjąłem czyste bokserki, założyłem i przebrałem się w piżamę. Noc zdawała się być ciepłą, więc nie zakładałem koszuli nocnej. Miałem na sobie tylko spodnie od piżamy. Ustawiłem budzik na godzinę 7.00 i położyłem się spać. Usnąłem dość szybko bo nawet Mike mi nie przeszkadzał, a rozpychał się jak królewna! Śniły mi się podobne sny aż nagle moim oczom ukazała się dziwnie znajoma postać ubrana w czarną szatę i kapturem na głowie. Posturą przypominała mężczyznę.
- Tata? Czy to ty?- po chwili postać podeszła do mnie i zdjęła kaptur. Był to chłopak i chyba był to...
- To ja Brandon.

______________________________________________________________________
   
    I jak? Mam nadzieję że się podoba. Akcji jako takiej nie było, ale... w kolejnym rozdziale będzie ciekawie, tak myślę... Piszcie w komentarzach wasze zdanie na temat rozdziału. Zniosę nawet najgorszą krytykę, aczkolwiek chciała bym widzieć tylko nie hejtowskie komentarze :D
Elfik Elen

6 komentarzy:

  1. Jesteś super :D
    Mogłabyś następny rozdział dać jutro? Ciekawość mnie już zżera D:
    Kto to ten cały Brandon ? Jego ojciec ? Raczej nie, ale wszystko jest możliwe xD Żadnych błędów nie zauważyłam. Jeszcze raz powtórzę : JESTEŚ NIESAMOWITA :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :D
    Sorry, że mnie dawno nie było, ale na telefonie nie dam rady komentować :(
    Pozdrawiam i życzę weny :3
    Niech moc Kotletów będzie z tobą <3
    teabunny
    Ps. sorry, że tak krótko, ale rozumiesz mnie ^__^

    OdpowiedzUsuń
  3. Brandon???
    Matt, dzwoń do Emilly i to szybko!!!
    Akcji może dużo nie ma, ale to idealny rozdział przejściowy między jednymi a drugimi wydarzeniami :)
    Czyta się przyjemnie.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam taką znajomą, która mówi nieśmieszne kawały, ale jej śmiech zabija XD buahaha.
    Ej, czekaj. Nie pamiętam żadnego Brandona. Kto to Brandon :O?
    Te dwie nastolatki mnie przeraziły. Że what the fuck?! Czemu jedna macala Matt'a? Niech spada na bambus! Biedny Matt.
    Jestem ciekawa występu <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, przepraszam i jeszcze sto razy przepraszam. W tygodniu nie mam zbytnio czasu czytać, więc robię to w weekendy. Ty zawsze pierwsza komentujesz kaźdy rozdział i wszystko, co napiszę, a ja jestem wiecznie opóźniona. A pisałam, że jestem super wierną czytelniczką. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Od razu mówię, że będę się tutaj pojawiać jak wcześniej pisałam w weekendy, co tydzień albo dwa i po prostu będę nadrabiać. Dobra, a teraz może skończę moje żałosnę wywody i przejdę do rozdziału. Nie wiem ile razy Ci to jeszcze napiszę, ale to na serio czyta się jak ksiàżkę. Nie ma jakoś super duźo akcji, ale człowiek nie może się oderwać od tego. Ciekawa jak im pójdzie cały ten pokaz talentów. I to było super jak przyszły te dziewczyny i zaczèły chichotać. Sorry za błędy, ale piszę z tableta i jakoś mi się litery mylą.
    Pozdrawiam ♥

    Ps: Super szablon. Stawiam, że jesteśmy bliźniaczkami, bo też mam szesnaście lat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest możliwe, haha. I dziękuje za komentarz.
      I serio? Czyta się jak książkę? Nie wiedziałam, po prostu staram się pisać najlepiej jak mogę, tylko tyle ;D

      Usuń