czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 2

      Nie zdążyliśmy wyjść za furtkę, gdy znikąd pojawiła się przy niej ciotka wraz z Danielem. Obejmowali się. Ten cały Daniel nie wyglądał najgorzej. Miał czarne, nieco dłuższe włosy, brązowe oczy i wyglądał na sympatycznego. Ubrany był w jeansy, białą koszulkę i czarną, rozpiętą skórzaną kurtkę.
- Więc to jest ten Matt, o którym mi opowiadałaś?- mówił pokazując na mnie.
- Tak, to on.- powiedziała się uśmiechając do mnie.
- Taa... super że sobie o mnie gadacie, ale my musimy iść.
- A dokąd?
- zapytała ciotka.
- Daleko.- powiedziałem przepuszczając ich na podwórko a sam poszedłem na chodnik z Nathanem- A i jeszcze jedno. Nathan i jego matka od dzisiaj mieszkają z nami. Pokoje rodziców od teraz są ich pokojami, więc bądź dobrą gospodynią i zmień pościel, odkurz czy co tam...- kończąc wypowiedz poszliśmy przed siebie. Doszliśmy na pobliski przystanek. Opuszczona chata była na drugim końcu miasta, więc żeby tam się dostać musieliśmy koniecznie jechać autobusem nr.16 który miał się zjawić za pięć minut. Tak też było. W autobusie rozmawialiśmy trochę z Nathanem o szkole i nadchodzącym pokazem talentów. Ja uważałem to za idioctwo stworzone aby mieć z innych polewkę. Moi przyjaciele jednak myśleli inaczej.
- A może zgłosimy się na pokaz talentów?- zaproponował.
- We dwóch?
- Nie no, jeszcze by się wciągnęło w to Isabelle i Emilly.
- Ty wiesz jak ja o tym myślę. Więc moją odpowiedź brzmi NIE!
- No daj spokój. To tylko zabawa, nic się nie stanie. A my mamy szanse wygrać.
- Yhm, jasne... bo ci uwierzę.
- No powaga! Alek powiedział mi kto się na to zapisał. Mówię ci, mamy szanse.
- Jeśli mnie przegłosujecie to się zgodzę.
- gdy kończyłem moją wypowiedz autobus staną na kolejnym przystanku. Kilku ludzi weszło, kilku wyszło a my dalej siedzieliśmy na swoich miejscach. Podczas jazdy rozmawialiśmy trochę o tym pokazie talentów. Nathan próbował mnie namówić ale powtarzałem mu ciągle to samo że jeśli mnie przegłosują, wtedy się zgodzę.
     Na miejsce dojechaliśmy w godzinę. Wyszliśmy z autobusu i ruszyliśmy w kierunku, stojącego po drugiej stronie, opuszczonego domu. Dziewczyny już tam były. Isabelle było łatwo rozpoznać dzięki jej kolorowych ubraniach. Była blondynką o długich włosach i zielonych oczach. Zaś Emilly było trochę trudniej rozpoznać ze względu na jej ciemne ubrania. Była brunetką także o długich włosach i brązowych oczach. Obie były bardzo piękne. Jeśli dobrze pamiętam to poznaliśmy się w pierwszej klasie podstawówki i od tamtej pory przyjaźnimy się we czwórkę.
- No! Nareszcie przybyli szanowni panowie! Co tak długo?- zawołała wesoło Iss.
- Autobusy kochana, autobusy!- odpowiedział Nathan- No to skoro jesteśmy wszyscy razem chciałem zapytać zapytać was o zdanie.- wrócił się do dziewczyn, ja tylko przewróciłem teatralnie oczami- Co powiedzie na występ na pokazie talentów?
- Ja z wielką chęcią, zresztą jak zawsze!- powiedziała uśmiechnięta Isabelle.
- W sumie... to nie taki zły pomysł. A co ty o tym myślisz Matt?- powiedziała Emilly a gdy usłyszałem swoje imię obróciłem się zamaszyście.
- Nie zostaje mi nic, jak zgodzić się. Zostałem przegłosowany, eh...- opuściłem głowę lecz po chwili podniosłem i uśmiechnąłem się. Reszta także się uśmiechnęła.
- Tylko co my im pokażemy?- zapytała Emilly.
- Hm... może... jak gramy?- zaproponował Nathan.
- Jak, zagramy innym na nerwach?- roześmiałem się.
- To kiedy indziej. Chodziło mi oto abyśmy coś im zagrali, no nie wiem jakiś fajny kawałek. Bo skoro Iss gra na perkusji, ja i Emi na gitarach a ty Matt umiesz śpiewać to może by wypaliło...
- Taaa jasne. Ja i śpiewanie, ha! Żart się udał.
- Nie, czemu. Przecież śpiewasz bardzo ładnie i czysto.
- wtrąciła Emi a Iss tylko pokiwała potwierdzająco głową.
- Nie odpuścicie co?
- Nie!- powiedzieli zgodnie we trójkę.
- No dobra! Niech wam będzie.- ucieszyli się a po chwili dodałem- Ale umówiliśmy się w innej sprawie. To może chodźmy już do twojej matki co?- powiedziałem patrząc na Nathana.
- No chodźmy, bo zaraz kończą się widzenia.
Wyszliśmy z opuszczonej chaty i poszliśmy w kierunku szpitala przez park. Dotarliśmy tam w piętnaście minut. Weszliśmy do budynku, kupiliśmy ochraniacze na buty i poszliśmy w kierunku oddziału intensywnej terapii. Początkowo lekarze nie chcieli nas wpuścić, lecz po kilku próbach namawiania, zgodzili się. Zapytaliśmy gdzie leży mama Nathana i poszliśmy do wskazanego pokoju. Gdy weszliśmy tam naszym oczom ukazał się inny obraz niż taki jak zwykle bywa na oiomie. Pani Sky nie była podłączona do żadnych respiratorów i innych maszyn lecz podłączona była jedynie kroplówka. Na nasz widok bardzo się ucieszyła.
- Dobry wieczór.- powiedziałem wraz z dziewczynami i wzięliśmy po stołku.
- Cześć mamo.- powiedział Nathan całując ją w czoło.
- Cześć wam młodzi! Co tu robicie, przecież jutro macie szkołę.
- Ty jesteś ważniejsza niż szkoła.- przyjaciel chwycił dłoń matki i uścisną lekko.
- To miłe co mówisz, ale nie można zaniedbywać obowiązków. A teraz z innej beczki, co z ojcem?- zapytała podnosząc się i opierając się o poduszkę.
- Pewnie zasną, napierdolony.- Nathan powiedział z gniewem z głosie.
- Nie mów tak synku. Wiem że jesteś zdenerwowany ale nie przeklinaj tak, dobrze?
- Dobrze mamo. Ale mam też bardzo dobrą wiadomość.
- Tak a jaką?
- Może powiesz Matt?
- gdy usłyszałem swoje imię podniosłem głowę.
- Dobra. Zaproponowałem Nathanowi żeby wraz z panią zamieszkał u mnie. Odkąd rodzice nie żyją dwa pokoje są wolne, więc pomyślałem że jakoś pomogę w tej sytuacji.
- To bardzo miłe z twojej strony Matt, ale nie mogę się zgodzić. Oczywiście Nathan może z tobą zamieszkać ale ja wrócę do domu.
- Nie mamo. Czas uwolnić się od tego wiecznie zalanego gnoja! Musimy odpocząć, a zwłaszcza ty! Nie daj się prosić...
- No dobrze, niech ci będzie. A ciocia nie będzie miała nic przeciwko.
- zapytała patrząc na mnie.
- Nie.- odpowiedziałem szybko i uśmiechnąłem się. Porozmawialiśmy jeszcze trochę lecz nadszedł czas na pożegnanie. Każdy z nas pożegnał się z panią Sky i wyszliśmy niechętnie z sali. Na zegarze była już 22.30. Gdy wyszliśmy z budynku, każdy z nas poszedł w inną stronę. Ja i Nathan do mojego domu a Emilly wraz z Isabelle do siebie. Podróż do mojego domu ze szpitala trwała pół godziny. Furtka była zamknięta na klucz, więc pomyślałem że ciotka już zaliczyła Daniela i poszła na koleje łowy. Otworzyłem nią i weszliśmy w podwórko. Następnie otworzyłem drzwi od domu. Weszliśmy do środka a ja zamknąłem je z powrotem na klucz. Zdjęliśmy buty i kurki i poszliśmy do kuchni. Na stole leżał liścik od ciotki, w którym pisało: " Matt! Kolacja była przepyszna. Pokoje są posprzątane i gotowe do zamieszkania. Ja i Daniel poszliśmy na imprezę do jego kolegi. Wrócimy nad ranem. Całuję, ciocia Madge." .Wow, to było tak dziwne że przybrałem nienaturalny wyraz twarzy. Nath jak zwykle się roześmiał. Wzięliśmy coś do picia i poszliśmy na górę. Weszliśmy do mego pokoju. Mike spał na moim łóżku, więc my usiedliśmy przy oknie zapalając lampkę nocną. Porozmawialiśmy nieco o jego sytuacji w domu i nie wiedzieć kiedy wybiła godzina 2.30. Lekko zmęczeni chcieliśmy położyć się spać. Dałem przyjacielowi jedną z nieużywanych piżam i zaprowadziłem do jego nowego pokoju. Wchodząc przejechałem dłonią po ścianie zapalając światło. Rzeczywiście, w pokoju panował ład i porządek. Pościel była zmieniona, z resztą żaluzje też były zmienione na ulubiony kolor Nathana, jasno-zielony. Wyszedłem z jego pokoju zamykając za sobą drzwi, lecz zanim to zrobiłem zobaczyłem, gdy zdejmował koszulkę, bliznę na jego lewy boku. Nigdy takiej nie miał więc dawało mi to dużo do myślenia. Zamknąłem pokój do końca i poszedłem do siebie. Także się przebrałem i zwaliłem psa z łóżka kładąc się i przykrywając kołdrą. Pies, jak zawsze, położył się w moich nogach. Zasnąłem po pięciu minutach. Śniły mi się różne rzeczy, aż w pewnym momencie przyśnili mi się rodzice.

______________________________________________________________________

I jak? Podobał się kolejny rozdział? Mam nadzieję :). Dla tych którzy chcą wiedzieć nieco więcej o Organizacji, to mam trochę złe wieści. Informacje na ten temat pojawią się za trzy, góra cztery rozdziały, więc apeluję wszech i wobec o cierpliwość. Pozdrawiam i do kolejnego posta!!

3 komentarze:

  1. Lubię postać Matt'a, no, kurczę! ^___^ biedny, został przegłosowany, ale no, nic! Jestem ciekawa konkursu talentów <3. Podobała mi się też więź między Nathan'em a jego matką. Fajnie, że dała się namówić na mieszkanie z Matt'em i jego ciotką. Na razie jak widzę jest dosyć spokojnie, ale mi się podoba i czekam na więcej :3. Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
    http://cien-nocy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow, ciotka Madge wreszcie nie traktująca Matta jak piąte koło u wozu? Jestem pozytywnie zaskoczona :)
    Nathan bardzo kocha matkę, to widać.
    Teraz poproszę coś więcej o Iss i Em, skoro na Organizację muszę jeszcze zaczekać.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cierpliwość? To chyba jesteś jedyną osobą, które mnie prosi o to :) Z natury nie jestem cierpliwa, więc ja chcę wiedzieć o co chodzi w całej tej organizacji!!!!!!!!!!!!!! Jestem taka ciekawa. Wariuję i to komletnie wariuję. Tak bardzo bym to chciała wiedzieć.
    Dobra kończę juź swoje napady nie wiadomo czego i piszę o tym rozdziale...
    On jest taki naturalny (chyba tylko ja mogę napisać o rozdziale w taki sposób). Juź Ci pisałam, że czuję się jakbym czytała książkę. Niby nic takiego sie nie dzieje, ale czytam jakby działo się coś super niezwykłego, żeby wywołać u mnie taķą reakcję trzeba naprawdę dobrze pisać. Podziwiam i zazdroszczę.
    Dlaczego ta jego ciotka nagle taka miła? Wyobrażałam sobie ją inaczej :P
    Rozdział świetny ;)
    Pozdrawiam :*

    http://szkolaastridlilo.blogspot.com
    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń