środa, 19 lutego 2014

Rozdział 3

   - Cześć synku!- powiedziała łagodnym i wesołym głosem kobieta w białej sukni.
- Mama?- zapytałem niepewnie.
- A spodziewałeś się kogoś innego?- zapytał  wesołym głosem mężczyzna w białym garniturze.
- Tata? Co tu robicie?- zapytałem pewniej niż wcześniej.
- Chcieliśmy zobaczyć naszego kochanego synka.- powiedziała mama podchodząc do mnie i przytulając czule. Ojciec zrobił to samo po czym powiedział.
No właśnie. A poza tym chcieliśmy wiedzieć co słychać u naszego pierworodnego, jak w szkole itp.
- No więc tak- zacząłem- W szkole za tydzień jest pokaz talentów i Nathan oczywiście uparł się abyśmy wystąpili wraz z dziewczynami. Na początku byłem przeciwny temu pomysłowi, ale przegłosowali mnie i nie miałem innego wyboru. A co u mnie? Po staremu, życie się toczy. Leniwie ale się toczy. Brakuje mi was...- na te słowa spuściliśmy głowy a na naszych twarzach zagościł smutek.
- A co u Madge?- zapytała matka.
-  Noo... chyba normalnieje...
- Serio?- zapytali oboje ze zdziwieniem.
- No, też się dziwie, ale to chyba zasługa Daniela. Wygląda spoko i chyba nie jest jednym z jej alfonsów, więc... to może on tak na nią działa.
- Mam nadzieję że zmądrzeje i zerwie z prostytucją- powiedziała matka znowu spuszczając głowę a w jej oczach pojawiły się łzy. Tata podszedł do niej i objął ją czule. Ona zresztą też się w niego wtuliła.
- Też mam taką nadzieję. Ale mam też do was ważne pytanie... jak wy naprawdę zginęliście?
- No cóż...- zaczął ojciec- na pewno nie w przedziwnym wypadku samochodowym, jak ci próbują wcisnąć. Nas ktoś zamordował, a tą osobą był...- w tym momencie zadzwonił budzik, który postawił mnie na równe nogi. Cholera! Zawsze kiedy śni mi się coś fajnego, związanego z rodzicami, to coś musi być nie tak! Ale cóż... czas wrócić do normalnego, szarego i nudnego świata. Podszedłem do szafy z ubraniami spoglądając na budzik stojący na parapecie. Była godzina 6.30. Świetnie... Otworzyłem drzwi szafy i wyjąłem z niej niebieską koszulę w biało-czarną kratkę, biały T-shirt, ciemnoniebieskie jeansy i czarne skarpetki. Położyłem ubrania na biurku i poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Po piętnastu minutach byłem umyty więc założyłem szlafrok i wróciłem do pokoju. Założyłem na początku nowe bokserki, potem skarpetki i spodnie. Następnie biały T-shirt i koszulę. Nie zapinałem jej więc podwinąłem rękawy do łokci i poszedłem z powrotem do łazienki doprowadzić moje włosy do stanu normalności. Grzywka znowu była lekko spuszczona na prawą stronę lecz jak zwykle podniosła się. Ja i moje kochane włosy... mieszanka wybuchowa. Wyszedłem z łazienki i poszedłem w kierunku pokoju Nathana, celem obudzenia go. Skoro ja nie śpię to nikt nie śpi. Zapukałem lecz nikt nie otwierał, więc pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka. Nikogo w nim nie było. Lekko zdziwiony wyszedłem z sypialni przyjaciela, zamykając za sobą drzwi. Poszedłem prosto na dół. Będąc na ostatnim stopniu usłyszałem głosy dobiegające z kuchni. Rozpoznałem wszystkie. Był tam Nathan, ciotka Madge i Daniel. Czekaj, co? Daniel!? To chyba on jest naprawdę z ciotką albo jest jest stałym klientem. Niepewnym krokiem podszedłem do stołu przy którym wszyscy siedzieli. Na nim stały kanapki z szynką, serem, pomidorem, ogórkiem i sałatą. Moje ulubione. Stał także sok pomarańczowy i lemoniada.
- Dzień dobry Matt!- powiedziała radośnie ciotka. Wszyscy byli w dobrych humorach, więc nie chcąc niszcząc ich nastroju zmusiłem się na miły ton i usmiech.
- Cześć wszystkim.
- Jak się spało?- zapytał Daniel.
- Nie najgorzej. A wam?- zapytałem spoglądając na każdego badawczo.
- Też dobrze.- mówili jeden za drugim, dokładnie te same słowa... Lekko podejrzane. Reszta śniadania minęła w nawet przyjemnej atmosferze. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie przy wejściu do kuchni. Była już 7.05. Daniel także spojrzał na zegar mówiąc:
- Dobra. Na mnie już czas. Muszę lecieć do roboty.
- A gdzie pracujesz?- zapytałem biorąc łyka soku.- O ile mogę wiedzieć oczywiście.
- Jasne. Pracuję jako barman w barze niedaleko twojej szkoły.
- Hm... To musi być fajna praca co nie?
- Powiem tak, nie jest najgorzej aczkolwiek mogło by nie być tyle awantur i szarpanin. Dobra ja już idę. Pogadamy ja wrócę ok?
- Dobra. To do zobaczenia!
- Na razie! Do widzenia kochanie.- powiedział podchodząc do ciotki i całując ją w policzek.
- Do widzenia kochanie.- odparła. Daniel poszedł do wyjścia a ciotka Madge zaczęła sprzątać po śniadaniu. Ja i Daniel poszliśmy na górę. Byliśmy na schodach gdy Nathan musiał o coś zapytać.
- Może pani pomóc?
- Kurwa, serio?- powiedziałem nieco głośniej niż powiedzieć powinienem.
- Nie dziękuje. I mów mi po imieniu, nazywam się Madge.- odpowiedziała ciotka a Nathan tylko pokiwał głową. Poszliśmy do mojego pokoju. Na biurku leżał mój telefon. Wziąłem go do ręki i okazało się że mam dwie nieodczytane wiadomości. Jedna od Iss, która pisała że przed zajęciami chce się z nami spotkać, a drugi od nieznanego mi numeru. Odpisałem dla Isabelle że możemy się spotkać za godzinę w opuszczonej chacie. Po chwili odpisała że wraz z Emilly pojawi się tam.
- Matt, będziemy mogli jeszcze zajść do mnie po książki i jakieś ubrania?
- Jasne. Tylko się spakuje i możemy iść.- podszedłem do pułki z podręcznikami a z racji tego że był czwartek i mieliśmy na 10.30 to spakowałem książki od biologii, matmy, fizyki, geografii i wychowania o społeczeństwie. Wszystkie książki wsadziłem do torby, założyłem ją na ramię, chwyciłem komórkę i poszliśmy do wyjścia. Po drodze zaszliśmy do kuchni wziąć drugie śniadanie i pędem wróciliśmy do toru naszej trasy, czyli na korytarz. Ubraliśmy się stosownie do pogody a że świeciło słońce założyliśmy lekkie kurtki, w moim przypadku płaszcz i wyszliśmy z domu w kierunku bloku w którym mieszkał Nathan.
      Gdy doszliśmy do wielkiego bloku, weszliśmy do środka i windą pojechaliśmy na 6 piętro. Nathan wszedł do mieszkania, wziął co miał wziąć i z powrotem ruszyliśmy do mojego domu celem pozostawienia tam ubrań przyjaciela. Na miejscu byliśmy w piętnaście minut. Otworzyłem lekko drzwi i postawiłem torbę z ubraniami Nathana na szafce w korytarzu po czym zamknąłem drzwi. Do spotkania z dziewczynami zostało pół godziny, więc musieliśmy natychmiast biec na autobus. Na całe szczęście  zdążyliśmy na autobus i pojechaliśmy do opuszczonej chaty. Spóźniliśmy się o niecałe pięć minut. Dziewczyny już na nas czekały. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i sprawdziłem która była godzina. Była już 9.50. Nie było czasu na rozmowy więc powiedziałem przyjaciołom że porozmawiamy w szkole albo w moim domu po lekcjach, bo spóźnimy się do szkoły a tego bardzo nie lubiłem. Poszliśmy na przystanek. Podróż spod opuszczonej chaty do szkoły trwała równo pół godziny. Po chwili przyjechał autobus do którego wsiedliśmy i pojechaliśmy prosto do szkoły. Zajęliśmy miejsca a Nathan i Isabelle zaczęli spisywać pracę domową z matmy od Emilly.
      W końcu dotarliśmy do szkoły. Wyszliśmy z autobusu i pomaszerowaliśmy prosto do budynku. Będąc w środku zauważyłem jak wszędzie wiszą plakaty z informacjami o pokazie talentów. Rzygać mi się chciało na widok tych kolorowych papierów. Poszliśmy do szatni, gdzie zdjęliśmy kurtki i wróciliśmy z powrotem na korytarz. Na prawo od nas stało stado plotkar, które czyhały na swoje ofiary, którymi byli gorzej obrani ucznie. Ja pochodziłem z bogatej rodziny więc nie musiałem się martwić o to że trafię na ich języki. Szliśmy dalej. Na lewo od sali biologicznej stali tępi mięśniacy z drużyny koszykarskiej. Napakowani idioci i tyle, lecz dziewczynom się podobają. Po chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję biologii.
- Świetnie, kolejna lekcja z tym żabojadem, panem Frog.- powiedziała Iss z wielką niechęcią w głosie. Nikt nie lubił tego nauczyciela a zwłaszcza prowadzonych przez niego lekcji, które były potwornie nudne. Wszyscy weszliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca.
     
_______________________________________________________________________

Z racji tego iż jest to rozdział pisany w szkole to proszę o nie wyliczanie błędów, które się w nim znalazły. A w sprawie internetu jeszcze nie wiem nic ale będę stale informowała o postępach w tej sprawie. Wracając do rozdziału. Podobał się? I jak myślicie, czy coś zdarzy się w szkole Matta i jego przyjaciół? Dla tych którzy chcą wiedzieć coś o Organizacji, mogę zdradzić ze informacje i niej pojawią się w rozdziale 5. Więc proszę o wytrwałość i cierpliwość, bo jeszcze jeden rozdział będzie, może dla was, nudny.
 Pozdrawiam i do kolejnego posta.
Elfik Elen

3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział :)
    Głupi budzik, gdyby nie on może Matt wiedziałby już coś więcej.
    Madge normalnieje, no nie wierzę :D
    Dobre opisy.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się nie mogę doczekać czegoś o Organizacji :D na razie widzę, że u ciebie tak luźno, zapoznawczo. Ale... powoli się rozkręca! Madge mnie zdziwiła, wtf D: ?! I sen był bardzo fajny, ale szkoda, że się nie dowiedzieliśmy, kto zabił rodziców Matt'a! Cholera, wielbię Matt'a. Taki normalny, spoko gościu! :D Tacy bohaterowie są najlepsi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście o Organizacji będzie w tym rozdziale, którego raczej już nie będę mogła dzisaj przeczytać... chyba, że jakoś mi się uda...
    Na pewno coś wydarzy się w szkole!!! :D Musi!!!
    Na serio cała ta ciotka taka miła. Może jednak ją polubię. Kto wie.
    Bardzo fajny był ten sen o rodzicach i jak Matt opowiadał o tym kokursie. Zdziwiło mnie to, że zostali zamordowani. Szczerze to się nie spodziewałam. Może powinnam...
    Rozdział jak poprzednie bardzo fajny ;)
    Pozdrawiam :*

    http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com
    http://szkolaastridlilo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń